piątek, 4 grudnia 2015

Dziewięć

"Byłam niczym. I wszystkim. Czułam jak przepełnia mnie dreszcz, a w środku płonie ogień" 

Promienie ciepłego słońca wdzierały się do hotelowego pokoju, na niebie pałętały się pojedyncze obłoczki. Jeden z promyków padł prosto na twarz Marysi tym samym wyrywając ją ze snu. Podniosła się na łokciach starając się zrozumieć co tu robi. Wiedziała tyle, że znajdowała się w niewątpliwie drogim pokoju hotelowym. Wydarzenia poprzedniego dnia powoli zaczynały jej się przypominać a ona, gdy dotarło do niej to co się stało opadła na poduszki. 
- Nie śpisz już? - Zapytał z drugiego końca pokoju przystojny piłkarz obracający w dłoni szklankę. Nie odpowiedziała. Jej ubrania rzucone były w daleki kąt pokoju. 
- Mógłbyś wyjść? Chciałabym się ubrać. – Dodała po chwili zastanowienia.
- Nie ma tam niczego, czego bym już nie widział. Ale skoro się wstydzisz.- Wstał, jeszcze raz spojrzał na kochankę i puścił jej oczko. Polka cicho przeklęła pod nosem i zaczęła w pośpiechu się ubierać, gdy tylko Reus opuścił pokój. Zastanawiała się co ją podkusiło, by spotkać się ze sportowcem. Pluła sobie w brodę, że się z nim spotkała, że okłamała Iana. Czuła do siebie wstręt, gdy kolejne wspomnienia wkradały jej się do pamięci. Po kilku minutach, gdy skończyła, Marco wrócił do pokoju. 
- Od rana dzwonił jakiś Ian, zakładam, że chłopak? - Nonszalancko się uśmiechnął i oparł o framugę drzwi. 
- Chyba nie odebrałeś? - Zbladła z przerażenia, gdy wyobraziła sobie tą scenę. Ian niewątpliwie by ją zabił. 
- Gdzieżbym śmiał! - Podniósł obie dłonie w geście mającym pokazać, że jest niewinny. Kobieta pokręciła głową i zgarnęła telefon z nocnej szafki.- Idziesz już? Nie umówiliśmy się jeszcze co do spotkania. 
- Reus. Dostałeś więcej niż powinieneś, więc teraz z łaski swojej rusz swój szanowny tyłek i zaprowadź mnie do niego. - Irytacja z każdą chwilą coraz bardziej narastała w Marysi, zdawała sobie sprawę z tego, że jeszcze chwila a wybuchnie. 
- Już spokojnie, przyjedź jutro o trzynastej na stadion.- Powiedział spokojnie nie chcąc bardziej rozdrażnić blondynki. Prychnęła głośno i opuściła pokój, zostawiając mężczyznę samego. 
Każde z nich czuło co innego. Marysia była wściekła. Nie była w stanie nawet myśleć o tym co powie Ianowi, co będzie gdy ten zrozumie co się stało. Zdradziła go. Zawsze wierna Marysia, idealna kobieta, która mogła być wzorem do naśladowania zdradziła ukochanego. Jak ona mogła? Przecież Sheller był dla niej całym światem, kochała zasypiać w jego ramionach i budzić się patrząc w jego cudowne niebieskie tęczówki. Uwielbiała, gdy zawadiacko się uśmiechał, uwielbiała każdy centymetr jego ciała i każdą jedną cechę charakteru. Ian był jej małym prezentem od losu, który do tej pory Mary szanowała, do czasu aż w jej życiu pojawił się blondyn. Wyrzuty sumienia ją zżerały od środka. W pobliskim kiosku kupiła paczkę papierosów. Usiadła na jednej z ławek w parku, podpalając papierosa i mocno zaciągając się dymem, łzy powoli spływały po jej bladych policzkach, po wczorajszym makijażu nie został nawet ślad. Krótko zastanawiała się co zrobić, lecz kiedy zobaczyła na wyświetlaczu numer Klaudii, odebrała z płaczem. 
- Mania? Co się dzieje? - Zapytała Soja, gdy usłyszała w słuchawce szloch przyjaciółki. 
- Zdradziłam go Klaudia, zdradziłam.. - Powiedziała cicho, strzepując spalony kawałek tytoniu. Usłyszała głośny huk, kiedy Klaudia wstawała. 
- Będę tak szybko jak będę mogła. - Rzuciła jedynie i zakończyła połączenie, a Marysia pustym wzrokiem wpatrywała się w przestrzeń, raz po raz zaciągając się papierosem. 
Marco nie bardzo przejmował się tym co między nimi zaszło. Oczywiście cieszył się, że kobieta mu się oddała, lecz nic więcej nie miało dla niego znaczenia, to że zdradziła swojego mężczyznę, czy to jego problem? Absolutnie nie. Czy martwiło go to, że Auba nie miał gdzie spać? Też absolutnie nie. Z wielkim uśmiechem na twarzy, podśpiewując cicho jakąś melodię zszedł na śniadanie do restauracji, gdzie siedziała duża część drużyny. Dosiadł się do najbliższego mu przyjaciela - Pierre'a. Gdy ten go zobaczył jedynie cicho westchnął. 
- Kolejna Marco? Serio? Nie miałeś się ustatkować? - Zapytał, gdy Reus powoli nalewał sobie soku do szklanki. 
- Co ci poradzę, że one tak do mnie lgną? - Przyodział na usta kpiący uśmieszek i zaczął cicho pogwizdywać. Auba nie miał już siły tłumaczyć Reusowi, że nie na tym polega miłość i że takim postępowaniem niczego nie osiągnie, westchnął z rezygnacją, współczując każdej kolejnej zdobyczy Marco. Z kobiety na kobietę stawał się coraz bardziej pewny siebie, co dla nikogo nie oznaczało niczego dobrego. Jeśli chodziło o Marco, zatracał się w alkoholu i niezobowiązującym seksie, jego przyjaciele zaczęli się obawiać, czy ktokolwiek będzie w stanie pomóc Reusowi i pokazać, że istnieje też coś takiego jak miłość. Do tej pory żadnej kobiecie nigdy nie udało się sprawić, by ten był wierny. Powoli stawało się to męczące również dla jego przyjaciół, którzy musieli wysłuchiwać jego historii i tego jak bardzo ranił niektóre kobiety. Część z nich naprawdę się angażowała, lecz Marco tego nie rozumiał, liczyła się dla niego przygoda. Tymczasem do stołu dosiadł się Lewandowski, piłkarz był osowiały, zazwyczaj wesoły jak Marco, tego dnia nie wiedział co ze sobą począć. Usiadł naprzeciw klubowej jedenastki i pustym wzrokiem patrzył w ścianę. 
- Zamiast prawić mi morały, mógłbyś pomóc Lewemu. - Słusznie zauważył Reus, obserwujący znajdujące się przed nim potrawy. Auba pokiwał głową z dezaprobatą, po czym pstryknął palcami tuż przed twarzą Roberta, na chwilę wybudził się z transu i nieprzytomnie spojrzał na przyjaciół. 
- Co ci jest? - Zapytał Marco, szczerze zmartwiony stanem przyjaciela, mimo tego, że kobiety traktował jak zdobycze, przyjaciele byli dla niego priorytetem. 
- Mam problem, z kobietą. - Wyznał szczerze spuszczając wzrok na swoje dłonie. 
- Ty? - Zaśmiał się blondyn. 
- Widzisz Reus, nie każdy facet widzi w kobietach tylko obiekt seksualny. - Warknął wściekły wstając. Odszedł od stołu nie ruszywszy nawet śniadania. Auba pognał za nim, a Marco nie przejął się tym ani trochę. 


~*~


Marysia usłyszała trzask drzwi i spuściła wzrok na ziemię. Czekała ją konfrontacja z Ianem i to jej bała się najbardziej. Zerknęła nieśmiało na zegarek. Ian powinien wrócić dopiero za niecałą godzinę. Ze strachem w oczach wstała z miejsca i udała się do przedpokoju. Przy wieszaku stała wysoka ruda kobieta.
- Klaudia? – Wyszeptała cicho.- Co ty tu robisz?
- Aktualnie się rozbieram. Zrób mi kawy proszę. Nie zdążyłam się napić rano. – Powiesiła kurtkę na wieszaku i udała się do salonu. – Ładny dom! – Dodała po chwili i opadła na sofę.
- Klaudia, ponowię pytanie. Co ty tu robisz?
- Przecież ci mówiłam, że będę tak szybko jak mogę. – Przewróciła oczami i spojrzała na przyjaciółkę. – To nie była rozmowa na telefon i dobrze o tym wiesz.
Marysia nic nie powiedziała, bo doskonale wiedziała, że Klaudia ma rację. Takich rzeczy nie mówi się przez telefon.  Udała się do kuchni, aby zrobić przyjaciółce kawę, tak jak ta tego chciała. Klaudia podążyła za nią i wskoczyła na blat. Marysia włączyła czajnik i nasypała kawy do dwóch szklanek. Nie chciała patrzeć na swoją przyjaciółkę, więc wszystko robiła w milczeniu i skupieniu, a Klaudia tylko się jej przyglądała.
Od ich ostatniego spotkania sporo schudła, pod oczami pojawiły się głębokie wory. Zawsze blada Marysia tego dnia była jeszcze bledsza, a jej skóra zlewała się z białymi szafkami kuchni. Wyglądała jak żywy trup. Soi bardzo nie spodobał się widok przyjaciółki.
- Mania, czy tobie coś jest? – Troska w jej głosie dzwoniła w uszach Marysi.
- Nic, czemu pytasz? – Odwróciła się do rudowłosej towarzyszki i spojrzała prosto w jej zielone oczy.
- Wyglądasz koszmarnie. 
-Dzięki, kobiety kochają to słyszeć. – Odparła kąśliwie i jej wzrok spoczął na przyjaciółce. Od czasów kiedy mieszkały w Polsce, Klaudia wyrzeźbiła sylwetkę, jej niegdyś krótkie włosy teraz sięgały za piersi, zielone oczy błyszczały, okolone długimi i gęstymi rzęsami. Była blada, lecz nie tak blada jak Mary, na jej policzkach i nosie widniały malutkie kropeczki, których niegdyś próbowała się pozbyć za wszelką cenę. Teraz widocznie jej to nie przeszkadzało. Przycisk w czajniku pstryknął, dając Marysi znać, że woda jest już wrząca i zalała kawę w szklankach, zostawiając sporą ilość wolnego miejsca na mleko, tylko taką kawę piła Soja. Z przyzwyczajenia do obydwóch szklanek nasypała cukru.
- Opowiesz mi teraz, co się stało? – Marysia usiadła przy stole i zaczęła myśleć jak ubrać to w słowa. Przyjaciółka dosiadła się do niej i położyła swoją dłoń na jej dłoni.
Opowiedziała jej całą historię ze szczegółami, zaczynając od meczu, kończąc na dzisiejszym poranku. Klaudia przytakiwała, uważnie jej słuchając i wtrącając odpowiednie komentarze w dobrych chwilach. Gdy skończyła po jej policzkach pociekły łzy, a rudowłosa przytuliła ją do siebie. Marysia szybko się opanowała i tępo spojrzała na nadal pełen kubek z kawą.
- Co zamierzasz teraz zrobić? Powiesz Ianowi?
- Mam mu powiedzieć, że go zdradziłam, żeby mnie rzucił? To nie jest takie proste Klaudia. Ja go naprawdę kocham i nie wiem co mnie podkusiło, żeby iść do łóżka z Reusem. Naprawdę nie wiem, co mnie opętało, przecież dobrze wiesz, że ja nawet nie lubię piłki nożnej, a piłkarzy nie znam w ogóle. Czego nie zrobię będzie źle. Jeśli mu powiem to mnie rzuci, jeśli będę go okłamywać tym bardziej mnie rzuci gdy się dowie.
- Czemu ma się dowiedzieć? Jeśli ograniczysz kontakty z Marco na pewno to nie wyjdzie. Poza tym, myślisz, że Reus znajdzie Iana i powie, że z Tobą spał? Ian prędzej by go zabił niż uwierzył, przecież go znasz. – Obydwie kobiety tępo patrzyły przed siebie zastanawiając się jak mają rozegrać zaistniałą sytuację.
- Masz rację, nie powiem mu. Tak chyba będzie najlepiej. – Upiła spory łyk kawy, odstawiając kubek głośno uderzyła nim o blat. – Wiesz że Ian będzie zły, że tu przyjechałaś? – Powiedziała po chwili. Soja cicho się zaśmiała.
- Właśnie na to liczę! Nienawidzę go z wzajemnością i kilka dni robienia mu na złość, dobrze mu zrobi. Może w końcu przestanie uważać się za najlepszego, bo wcale taki nie jest. – Na samą myśl o Ianie na jej twarzy pojawiał się nieprzyjemny grymas, za to Marysi radowało się serce, gdy usłyszała, że Klaudia ma zamiar zostać kilka dni. Może udałoby im się nadrobić zaległości wynikające z chronicznego braku czasu i z wyprowadzki Mary. Jedyne co ją zastanawiało, to wieczne odrzucanie połączeń przez Klaudię, czy czegoś jej nie powiedziała?
Gdy kończyły pić kawę, usłyszały głośny trzask drzwi. Do domu wrócił Ian, a Marysia nie wiedziała jak wyjaśnić obecność Soi w ich domu. Wyjątkowo szybko jak dla Mary, jej mężczyzna zdjął płaszcz i wkroczył do kuchni. Gdy tylko zobaczył Klaudię zbladł.
- Cześć Ianku. – Powiedziała z sztucznym uśmiechem, obserwując go od góry do dołu.
- Witaj Klaudio. – Odpowiedział chłodno, spoglądając pytająco na swoją ukochaną.
- Klaudia zostanie parę dni, ma do załatwienia kilka spraw, przy okazji mi pomoże.
- Będziemy mieli okazję się bliżej poznać Ian, cieszysz się?
- Możliwość spędzenia kilku dni w towarzystwie zapatrzonej w siebie szowinistki, nienawidzącej mnie za nic? Marzę od tym.
Klaudia nic nie odpowiedziała, jedynie uśmiechnęła się prowokująco. 

~*~


W tym samym czasie w pobliżu hotelu, gdzie Borussia Dortmund spędzała noc, przechadzał się Robert Lewandowski ukryty pod kapturem i za przeciwsłonecznymi okularami. Nie miał siły na rozmowy z fanami, nie tryskał dobrym humorem i nie chciał, żeby prasa w Internecie go obsmarowała i przypięła plakietkę złego idola, tylko dlatego, że dziś ma zły humor. Ostatnio nic w życiu mu się nie układało. Jego kobieta wiecznie go odrzucała, ze względu na mały wyskok w klubie, którego niestety była świadkiem. Nie chciał jej zdradzić, lecz szumiący w głowie alkohol zrobił swoje, a on nie potrafił się opanować widząc tamtą kobietę. Teraz żywił do niej jedynie nienawiść.  Był pewien, że gdyby ją spotkał nie skończyłoby się to dobrze. Mijając kolejną uliczkę, myślał jakim cudem to się stało, że dał się ponieść alkoholowi i w ogóle go spróbować, przecież na co dzień wszelkiego rodzaju trunki były zbędne, nawet w trakcie hucznych imprez. Stronił od wszelkiego rodzaju używek, ale wieczne kłótnie z ukochaną go wykańczały. Obok niego szedł wierny przyjaciel Pierre. Jego przyjaźń wiele znaczyła dla Roberta, zawsze gdy tylko miał problem mógł na niego liczyć. Teraz po opowiedzeniu historii z klubu obydwoje milczeli zastanawiając się co mogą zrobić. Skręcając w kolejną uliczkę natknęli się na dwie piękne kobiety, obydwie paliły. Jedna z nich zmierzyła ich zimnym spojrzeniem, natomiast druga nerwowo potrząsała dłonią z papierosem między palcami. Auba mógł przysiąc, że obydwie już gdzieś widział, jednak za nic nie mógł sobie przypomnieć gdzie konkretnie. Jednak Robert doskonale zdawał sobie sprawę kim są kobiety, zdał sobie sprawę z tego co naprawdę zrobił i w tym momencie jedyne co miał ochotę zrobić to wykrzyczeć światu jak wielkim według niego idiotą jest.

~*~

Jeju...
Powiem krótko, przepraszam. Szkoła wyciska ze mnie siódme poty, w moim liceum wystawiają oceny 16 grudnia i mam pełno klasówek, kartkówek, prezentacji i tego wszystkiego i naprawdę wracam ze szkoły uczę się, jadę do szkoły uczę się jestem w domu uczę się a jeszcze przyjaciele. 

Dwa tygodnie temu w piątek byłam na maratonie Kosogłosa (był ktoś? Jak wrażenia? :D) temu też nie pojawił się rozdział, przespałam całą sobotę a niedzielę się uczyłam. Ostatni weekend w pełni poświęciłam nauce. A dziś spotkałam się ze znajomymi i o 22 dopiero przekroczyłam próg domu, w związku z czym dopisałam krótką końcówkę. Chciałam napisać coś jutro, ale mam pewne zobowiązania i niestety przez długi czas mnie nie ma w domu, więc nie mogę dokończyć jutro, a chcę coś dodać, bo tak pusto.. Przepraszam za jakość oraz, że to takie krótkie..

Obiecuję poprawę po 16 grudnia, zaraz po wystawieniu ocen i solidnym odreagowaniu pojawi się długi rozdział pełen akcji bo mam go już w głowie, ale nie mam czasu go napisać. Postaram się dopisać jakiś ciąg dalszy do tego wyżej, jeśli czas mi pozwoli (jeśli szybko ogarnę fizykę, to pojawi się na dniach.) 

 Braki w rozdziałach u Was postaram się nadrobić tak szybko jak będę mogła.

Jeszcze raz przepraszam I dziękuję za wszystkie wejścia, obserwacje i komentarze, jesteście boskie! ♥♥

Pozdrawiam cieplutko ♥

8 komentarzy:

  1. Świetnie Cię rozumiem z ocenami, bo u mnie też wystawiają tak szybko - klasa maturalna. Zabieganie, zarobienie, wychodzenia z domu jak jeszcze jest ciemno i wracanie jak już jest ciemno krzyżuje większość planów dotyczących życia prywatnego. Ale jakoś trzeba się przemęczyć. Na pewno dasz radę. ;) Powodzenia w szkole ;* A, no i oczywiście czekam na kolejny rozdział, bo tym tylko rozbudziłaś mój apetyt. :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety liceum to nie przelewki, mam parcie na dosyć ciężkie przedmioty, więc poświęcam się im w stu procentach. Dziękuję i wzajemnie :D
      Co do apetytu, cieszę się że tak to na Ciebie podziałało :D ♥

      Usuń
  2. Hej ! :) Rozdział świetny, jak zawsze :)
    Życzę Ci powodzenia w szkole :* Sama niedawno skończyłam liceum i wiem jak nauczyciele potrafią dać w kość..
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! ♥
      Oj potrafią, szczególnie z przedmiotów rozszerzonych :/
      Również pozdrawiam haha ♥♥

      Usuń
  3. Rozdział cudowny <3 czekam na nowy ! Już jestem fanką i proszę o informowanie mnie :) Jestem w pierwszej klasie Liceum i już boję się matury, a co będzie za dwa lata... aż boję się o tym myśleć :) pozdrawiam i życzę weny :) <3 Buśka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju dziękuję ♥
      strach pomyśleć co będzie w maturalnej ;p

      Usuń
  4. Ehh... Doskonale Cię rozumiem. Mnie też dopadł ogrom weny, ale nie mam czasu nic ruszyć, bo przecież książki czekają... Byle do świąt!
    No cóż, lubię postać Marco wykreowaną na zimnego drania, więc mnie oczywiście się podoba :D Poza tym, nie zrobił Marysi nic złego, do niczego jej nie zmusił, ona po prostu się nie opierała. I tyle :D
    A Lewy? No chyba wiem, kim jest ta 'piękna kobieta' z klubu, która doprowadziła do jego skoku w bok... CHYBA :p
    Daj znać, jak już pojawi się następny rozdział i trzymam kciuki za Twoją szkołę ♡

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy