"Byłam niczym. I wszystkim. Czułam jak przepełnia mnie dreszcz, a w środku płonie ogień"
Promienie ciepłego
słońca wdzierały się do hotelowego pokoju, na niebie pałętały się pojedyncze
obłoczki. Jeden z promyków padł prosto na twarz Marysi tym samym wyrywając ją
ze snu. Podniosła się na łokciach starając się zrozumieć co tu robi. Wiedziała
tyle, że znajdowała się w niewątpliwie drogim pokoju hotelowym. Wydarzenia
poprzedniego dnia powoli zaczynały jej się przypominać a ona, gdy dotarło do
niej to co się stało opadła na poduszki.
- Nie śpisz już? -
Zapytał z drugiego końca pokoju przystojny piłkarz obracający w dłoni szklankę.
Nie odpowiedziała. Jej ubrania rzucone były w daleki kąt pokoju.
- Mógłbyś wyjść?
Chciałabym się ubrać. – Dodała po chwili zastanowienia.
- Nie ma tam niczego,
czego bym już nie widział. Ale skoro się wstydzisz.- Wstał, jeszcze raz
spojrzał na kochankę i puścił jej oczko. Polka cicho przeklęła pod nosem i zaczęła
w pośpiechu się ubierać, gdy tylko Reus opuścił pokój. Zastanawiała się co ją
podkusiło, by spotkać się ze sportowcem. Pluła sobie w brodę, że się z nim
spotkała, że okłamała Iana. Czuła do siebie wstręt, gdy kolejne wspomnienia
wkradały jej się do pamięci. Po kilku minutach, gdy skończyła, Marco wrócił do
pokoju.
- Od rana dzwonił jakiś
Ian, zakładam, że chłopak? - Nonszalancko się uśmiechnął i oparł o framugę
drzwi.
- Chyba nie odebrałeś? -
Zbladła z przerażenia, gdy wyobraziła sobie tą scenę. Ian niewątpliwie by ją
zabił.
- Gdzieżbym śmiał! -
Podniósł obie dłonie w geście mającym pokazać, że jest niewinny. Kobieta
pokręciła głową i zgarnęła telefon z nocnej szafki.- Idziesz już? Nie
umówiliśmy się jeszcze co do spotkania.
- Reus. Dostałeś więcej
niż powinieneś, więc teraz z łaski swojej rusz swój szanowny tyłek i zaprowadź
mnie do niego. - Irytacja z każdą chwilą coraz bardziej narastała w Marysi,
zdawała sobie sprawę z tego, że jeszcze chwila a wybuchnie.
- Już spokojnie,
przyjedź jutro o trzynastej na stadion.- Powiedział spokojnie nie chcąc
bardziej rozdrażnić blondynki. Prychnęła głośno i opuściła pokój, zostawiając
mężczyznę samego.
Każde z nich czuło co
innego. Marysia była wściekła. Nie była w stanie nawet myśleć o tym co powie
Ianowi, co będzie gdy ten zrozumie co się stało. Zdradziła go. Zawsze wierna
Marysia, idealna kobieta, która mogła być wzorem do naśladowania zdradziła
ukochanego. Jak ona mogła? Przecież Sheller był dla niej całym światem, kochała
zasypiać w jego ramionach i budzić się patrząc w jego cudowne niebieskie
tęczówki. Uwielbiała, gdy zawadiacko się uśmiechał, uwielbiała każdy centymetr
jego ciała i każdą jedną cechę charakteru. Ian był jej małym prezentem od losu,
który do tej pory Mary szanowała, do czasu aż w jej życiu pojawił się blondyn.
Wyrzuty sumienia ją zżerały od środka. W pobliskim kiosku kupiła paczkę
papierosów. Usiadła na jednej z ławek w parku, podpalając papierosa i mocno
zaciągając się dymem, łzy powoli spływały po jej bladych policzkach, po
wczorajszym makijażu nie został nawet ślad. Krótko zastanawiała się co zrobić,
lecz kiedy zobaczyła na wyświetlaczu numer Klaudii, odebrała z płaczem.
- Mania? Co się dzieje?
- Zapytała Soja, gdy usłyszała w słuchawce szloch przyjaciółki.
- Zdradziłam go Klaudia,
zdradziłam.. - Powiedziała cicho, strzepując spalony kawałek tytoniu. Usłyszała
głośny huk, kiedy Klaudia wstawała.
- Będę tak szybko jak
będę mogła. - Rzuciła jedynie i zakończyła połączenie, a Marysia pustym
wzrokiem wpatrywała się w przestrzeń, raz po raz zaciągając się
papierosem.
Marco nie bardzo
przejmował się tym co między nimi zaszło. Oczywiście cieszył się, że kobieta mu
się oddała, lecz nic więcej nie miało dla niego znaczenia, to że zdradziła
swojego mężczyznę, czy to jego problem? Absolutnie nie. Czy martwiło go to, że
Auba nie miał gdzie spać? Też absolutnie nie. Z wielkim uśmiechem na twarzy,
podśpiewując cicho jakąś melodię zszedł na śniadanie do restauracji, gdzie
siedziała duża część drużyny. Dosiadł się do najbliższego mu przyjaciela -
Pierre'a. Gdy ten go zobaczył jedynie cicho westchnął.
- Kolejna Marco? Serio?
Nie miałeś się ustatkować? - Zapytał, gdy Reus powoli nalewał sobie soku do
szklanki.
- Co ci poradzę, że one
tak do mnie lgną? - Przyodział na usta kpiący uśmieszek i zaczął cicho
pogwizdywać. Auba nie miał już siły tłumaczyć Reusowi, że nie na tym polega
miłość i że takim postępowaniem niczego nie osiągnie, westchnął z rezygnacją,
współczując każdej kolejnej zdobyczy Marco. Z kobiety na kobietę stawał się
coraz bardziej pewny siebie, co dla nikogo nie oznaczało niczego dobrego. Jeśli
chodziło o Marco, zatracał się w alkoholu i niezobowiązującym seksie, jego
przyjaciele zaczęli się obawiać, czy ktokolwiek będzie w stanie pomóc Reusowi i
pokazać, że istnieje też coś takiego jak miłość. Do tej pory żadnej kobiecie
nigdy nie udało się sprawić, by ten był wierny. Powoli stawało się to męczące
również dla jego przyjaciół, którzy musieli wysłuchiwać jego historii i tego
jak bardzo ranił niektóre kobiety. Część z nich naprawdę się angażowała, lecz
Marco tego nie rozumiał, liczyła się dla niego przygoda. Tymczasem do stołu
dosiadł się Lewandowski, piłkarz był osowiały, zazwyczaj wesoły jak Marco, tego
dnia nie wiedział co ze sobą począć. Usiadł naprzeciw klubowej jedenastki i
pustym wzrokiem patrzył w ścianę.
- Zamiast prawić mi
morały, mógłbyś pomóc Lewemu. - Słusznie zauważył Reus, obserwujący znajdujące
się przed nim potrawy. Auba pokiwał głową z dezaprobatą, po czym pstryknął
palcami tuż przed twarzą Roberta, na chwilę wybudził się z transu i
nieprzytomnie spojrzał na przyjaciół.
- Co ci jest? - Zapytał
Marco, szczerze zmartwiony stanem przyjaciela, mimo tego, że kobiety traktował
jak zdobycze, przyjaciele byli dla niego priorytetem.
- Mam problem, z
kobietą. - Wyznał szczerze spuszczając wzrok na swoje dłonie.
- Ty? - Zaśmiał się
blondyn.
- Widzisz Reus, nie
każdy facet widzi w kobietach tylko obiekt seksualny. - Warknął wściekły
wstając. Odszedł od stołu nie ruszywszy nawet śniadania. Auba pognał za nim, a
Marco nie przejął się tym ani trochę.
~*~
Marysia
usłyszała trzask drzwi i spuściła wzrok na ziemię. Czekała ją konfrontacja z
Ianem i to jej bała się najbardziej. Zerknęła nieśmiało na zegarek. Ian
powinien wrócić dopiero za niecałą godzinę. Ze strachem w oczach wstała z
miejsca i udała się do przedpokoju. Przy wieszaku stała wysoka ruda kobieta.
-
Klaudia? – Wyszeptała cicho.- Co ty tu robisz?
-
Aktualnie się rozbieram. Zrób mi kawy proszę. Nie zdążyłam się napić rano. –
Powiesiła kurtkę na wieszaku i udała się do salonu. – Ładny dom! – Dodała po
chwili i opadła na sofę.
- Klaudia,
ponowię pytanie. Co ty tu robisz?
-
Przecież ci mówiłam, że będę tak szybko jak mogę. – Przewróciła oczami i
spojrzała na przyjaciółkę. – To nie była rozmowa na telefon i dobrze o tym
wiesz.
Marysia
nic nie powiedziała, bo doskonale wiedziała, że Klaudia ma rację. Takich rzeczy
nie mówi się przez telefon. Udała się do
kuchni, aby zrobić przyjaciółce kawę, tak jak ta tego chciała. Klaudia podążyła
za nią i wskoczyła na blat. Marysia włączyła czajnik i nasypała kawy do dwóch
szklanek. Nie chciała patrzeć na swoją przyjaciółkę, więc wszystko robiła w
milczeniu i skupieniu, a Klaudia tylko się jej przyglądała.
Od
ich ostatniego spotkania sporo schudła, pod oczami pojawiły się głębokie wory.
Zawsze blada Marysia tego dnia była jeszcze bledsza, a jej skóra zlewała się z
białymi szafkami kuchni. Wyglądała jak żywy trup. Soi bardzo nie spodobał się
widok przyjaciółki.
-
Mania, czy tobie coś jest? – Troska w jej głosie dzwoniła w uszach Marysi.
-
Nic, czemu pytasz? – Odwróciła się do rudowłosej towarzyszki i spojrzała prosto
w jej zielone oczy.
-
Wyglądasz koszmarnie.
-Dzięki,
kobiety kochają to słyszeć. – Odparła kąśliwie i jej wzrok spoczął na
przyjaciółce. Od czasów kiedy mieszkały w Polsce, Klaudia wyrzeźbiła sylwetkę,
jej niegdyś krótkie włosy teraz sięgały za piersi, zielone oczy błyszczały,
okolone długimi i gęstymi rzęsami. Była blada, lecz nie tak blada jak Mary, na
jej policzkach i nosie widniały malutkie kropeczki, których niegdyś próbowała
się pozbyć za wszelką cenę. Teraz widocznie jej to nie przeszkadzało. Przycisk
w czajniku pstryknął, dając Marysi znać, że woda jest już wrząca i zalała kawę
w szklankach, zostawiając sporą ilość wolnego miejsca na mleko, tylko taką kawę
piła Soja. Z przyzwyczajenia do obydwóch szklanek nasypała cukru.
-
Opowiesz mi teraz, co się stało? – Marysia usiadła przy stole i zaczęła myśleć
jak ubrać to w słowa. Przyjaciółka dosiadła się do niej i położyła swoją dłoń
na jej dłoni.
Opowiedziała
jej całą historię ze szczegółami, zaczynając od meczu, kończąc na dzisiejszym
poranku. Klaudia przytakiwała, uważnie jej słuchając i wtrącając odpowiednie
komentarze w dobrych chwilach. Gdy skończyła po jej policzkach pociekły łzy, a
rudowłosa przytuliła ją do siebie. Marysia szybko się opanowała i tępo
spojrzała na nadal pełen kubek z kawą.
-
Co zamierzasz teraz zrobić? Powiesz Ianowi?
-
Mam mu powiedzieć, że go zdradziłam, żeby mnie rzucił? To nie jest takie proste
Klaudia. Ja go naprawdę kocham i nie wiem co mnie podkusiło, żeby iść do łóżka
z Reusem. Naprawdę nie wiem, co mnie opętało, przecież dobrze wiesz, że ja
nawet nie lubię piłki nożnej, a piłkarzy nie znam w ogóle. Czego nie zrobię
będzie źle. Jeśli mu powiem to mnie rzuci, jeśli będę go okłamywać tym bardziej
mnie rzuci gdy się dowie.
-
Czemu ma się dowiedzieć? Jeśli ograniczysz kontakty z Marco na pewno to nie
wyjdzie. Poza tym, myślisz, że Reus znajdzie Iana i powie, że z Tobą spał? Ian
prędzej by go zabił niż uwierzył, przecież go znasz. – Obydwie kobiety tępo
patrzyły przed siebie zastanawiając się jak mają rozegrać zaistniałą sytuację.
-
Masz rację, nie powiem mu. Tak chyba będzie najlepiej. – Upiła spory łyk kawy,
odstawiając kubek głośno uderzyła nim o blat. – Wiesz że Ian będzie zły, że tu
przyjechałaś? – Powiedziała po chwili. Soja cicho się zaśmiała.
-
Właśnie na to liczę! Nienawidzę go z wzajemnością i kilka dni robienia mu na
złość, dobrze mu zrobi. Może w końcu przestanie uważać się za najlepszego, bo
wcale taki nie jest. – Na samą myśl o Ianie na jej twarzy pojawiał się
nieprzyjemny grymas, za to Marysi radowało się serce, gdy usłyszała, że Klaudia
ma zamiar zostać kilka dni. Może udałoby im się nadrobić zaległości wynikające
z chronicznego braku czasu i z wyprowadzki Mary. Jedyne co ją zastanawiało, to
wieczne odrzucanie połączeń przez Klaudię, czy czegoś jej nie powiedziała?
Gdy
kończyły pić kawę, usłyszały głośny trzask drzwi. Do domu wrócił Ian, a Marysia
nie wiedziała jak wyjaśnić obecność Soi w ich domu. Wyjątkowo szybko jak dla
Mary, jej mężczyzna zdjął płaszcz i wkroczył do kuchni. Gdy tylko zobaczył
Klaudię zbladł.
-
Cześć Ianku. – Powiedziała z sztucznym uśmiechem, obserwując go od góry do
dołu.
-
Witaj Klaudio. – Odpowiedział chłodno, spoglądając pytająco na swoją ukochaną.
-
Klaudia zostanie parę dni, ma do załatwienia kilka spraw, przy okazji mi
pomoże.
-
Będziemy mieli okazję się bliżej poznać Ian, cieszysz się?
-
Możliwość spędzenia kilku dni w towarzystwie zapatrzonej w siebie szowinistki,
nienawidzącej mnie za nic? Marzę od tym.
Klaudia
nic nie odpowiedziała, jedynie uśmiechnęła się prowokująco.
~*~
~*~
Jeju...
Powiem
krótko, przepraszam. Szkoła wyciska ze mnie siódme poty, w moim liceum
wystawiają oceny 16 grudnia i mam pełno klasówek, kartkówek, prezentacji i tego
wszystkiego i naprawdę wracam ze szkoły uczę się, jadę do szkoły uczę się
jestem w domu uczę się a jeszcze przyjaciele.
Dwa
tygodnie temu w piątek byłam na maratonie Kosogłosa (był ktoś? Jak wrażenia? :D)
temu też nie pojawił się rozdział, przespałam całą sobotę a niedzielę się
uczyłam. Ostatni weekend w pełni poświęciłam nauce. A dziś spotkałam się ze
znajomymi i o 22 dopiero przekroczyłam próg domu, w związku z czym dopisałam
krótką końcówkę. Chciałam napisać coś jutro, ale mam pewne zobowiązania i niestety przez długi czas mnie nie ma w domu, więc nie mogę dokończyć jutro, a chcę coś dodać, bo tak pusto.. Przepraszam za jakość oraz, że to takie krótkie..
Obiecuję
poprawę po 16 grudnia, zaraz po wystawieniu ocen i solidnym odreagowaniu pojawi
się długi rozdział pełen akcji bo mam go już w głowie, ale nie mam czasu go
napisać. Postaram się dopisać jakiś ciąg dalszy do tego wyżej, jeśli czas mi pozwoli (jeśli szybko ogarnę fizykę, to pojawi się na dniach.)
Braki w rozdziałach u Was postaram się
nadrobić tak szybko jak będę mogła.
Jeszcze
raz przepraszam I
dziękuję za wszystkie wejścia, obserwacje i komentarze, jesteście boskie! ♥♥
Pozdrawiam cieplutko ♥
Świetnie Cię rozumiem z ocenami, bo u mnie też wystawiają tak szybko - klasa maturalna. Zabieganie, zarobienie, wychodzenia z domu jak jeszcze jest ciemno i wracanie jak już jest ciemno krzyżuje większość planów dotyczących życia prywatnego. Ale jakoś trzeba się przemęczyć. Na pewno dasz radę. ;) Powodzenia w szkole ;* A, no i oczywiście czekam na kolejny rozdział, bo tym tylko rozbudziłaś mój apetyt. :p
OdpowiedzUsuńNiestety liceum to nie przelewki, mam parcie na dosyć ciężkie przedmioty, więc poświęcam się im w stu procentach. Dziękuję i wzajemnie :D
UsuńCo do apetytu, cieszę się że tak to na Ciebie podziałało :D ♥
Hej ! :) Rozdział świetny, jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci powodzenia w szkole :* Sama niedawno skończyłam liceum i wiem jak nauczyciele potrafią dać w kość..
Pozdrawiam serdecznie :*
Dziękuję bardzo! ♥
UsuńOj potrafią, szczególnie z przedmiotów rozszerzonych :/
Również pozdrawiam haha ♥♥
Rozdział cudowny <3 czekam na nowy ! Już jestem fanką i proszę o informowanie mnie :) Jestem w pierwszej klasie Liceum i już boję się matury, a co będzie za dwa lata... aż boję się o tym myśleć :) pozdrawiam i życzę weny :) <3 Buśka :*
OdpowiedzUsuńJeju dziękuję ♥
Usuństrach pomyśleć co będzie w maturalnej ;p
Ehh... Doskonale Cię rozumiem. Mnie też dopadł ogrom weny, ale nie mam czasu nic ruszyć, bo przecież książki czekają... Byle do świąt!
OdpowiedzUsuńNo cóż, lubię postać Marco wykreowaną na zimnego drania, więc mnie oczywiście się podoba :D Poza tym, nie zrobił Marysi nic złego, do niczego jej nie zmusił, ona po prostu się nie opierała. I tyle :D
A Lewy? No chyba wiem, kim jest ta 'piękna kobieta' z klubu, która doprowadziła do jego skoku w bok... CHYBA :p
Daj znać, jak już pojawi się następny rozdział i trzymam kciuki za Twoją szkołę ♡
Dziękuję! ♥
Usuń