poniedziałek, 16 listopada 2015

Osiem

„Świat byłby nudny bez paru sekretów.."

Wracając do domu z kawiarni zastanawiała się jak przekazać Ianowi informację dotyczącą dzisiejszego wieczoru. Absolutnie nie miała zamiaru odpuścić nawet jeśli to miałoby się równać z kłótnią z narzeczonym czy przymusem spędzenia całego wieczoru w towarzystwie zadufanego w sobie piłkarza. Z drugiej strony Marco był niesamowicie przystojny i mimo jego chamstwa, i przesadnej pewności siebie coś ciągnęło Mary do niego.  Próbowała nie dopuścić do siebie myśli dotyczących blondyna, jednak z każdą chwilą coraz bardziej czekała na wieczorne spotkanie. Reus z niewyjaśnionych przyczyn strasznie ją pociągał, mało tego stawał się dla niej zagadką, którą chciała rozwiązać.
W trakcie jedzenia wspólnego obiadu z Ianem, który zatopiony był w papierach chciała powoli wdrożyć temat.
- Ian, widzisz, dałeś mi dziś tą listę, prawda? – Zaczęła nieśmiało patrząc na swoje blade dłonie.
- No tak. – Odpowiedział nie podnosząc wzroku znad papierów.
- No więc dziś umówiłam się ze znajomą, że pomoże mi z tym wszystkim. Mam iść do niej na kolację. – Skłamała Mary w myślach modląc się, aby Sheller niczego się nie domyślił.
- Sam wychodzę wieczorem, mam spotkanie z klientem. Nie ma sprawy. Odwieźć cię? – Odparł nadal zatopiony po uszy w dokumentach.
- Nie dziękuję, dam radę sama. – Wstała z krzesła i odniosła brudne naczynia do zmywarki. – Nie zapomnij jej włączyć jak zjesz. 
Rozmowa poszła dużo łatwiej niż Mary by się tego spodziewała. W sumie cieszyło ją to, że nie zadawał zbędnych pytań. Mogła na spokojnie udać się do łazienki i w spokoju przygotować do wyjścia z przystojnym sportowcem. W trakcie gdy nakładała odżywkę na swoje długie, blond włosy zadzwonił jej telefon. Widząc na wyświetlaczu numer Klaudii serce jej podskoczyło. Odebrała wdrażając w życie spontanicznie wymyślony plan.
- Hej Sophia! Dzisiejsza kolacja aktualna rozumiem?
- Mańka? Co ty gadasz dziewczyno, dobrze się czujesz?
- No to bardzo miło.
- Nie mów mi, że idziesz na kolację z innym facetem a Ian jest w domu! – Klaudia mimo opornego czasem toku myślenia wpadła na to czemu Marysia zachowywała się tak a nie inaczej.
- No jasne, że przyjdę. Zabrać coś?
- Nie, ale za godzinę zadzwonię znowu, mam nadzieję, że nie będziesz już z Ianem, jestem taka dumna!
- Dobrze, do zobaczenia.
Klaudia się rozłączyła a zadowolona ze swojego planu Marysia dokończyła nakładanie odżywki na włosy. Zrobiła sobie delikatny makijaż i ubrała na siebie czarną, dopasowaną do jej figury sukienkę. Gdy wyszła z łazienki Iana już nie było. Dla niej było to tylko i wyłącznie na plus, zegar wskazywał ledwie osiemnastą, więc miała godzinę aby dotrzeć do kawiarni. Nie miała do niej daleko, dlatego też wybrała numer dawnej przyjaciółki. Odebrała po dwóch sygnałach zasypując Marysię lawiną pytań.
- Mańka, mów mi, gdzie, kiedy, z kim, dlaczego?
- Tylko nie Mańka, dobrze wiesz, że tego nienawidzę.
- Dobrze, do konkretów Mania. – Mary widziała oczyma wyobraźni jak Klaudia przewraca oczami po drugiej stronie słuchawki.
-  No więc, to nie jest nawet randka. No bo widzisz Ian dał mi pewne dokumenty, dotyczące dawców z tamtego okresu.
- I z dawcą się spotykasz? Nuda!
- Spotykam się z chłopakiem, który mi pomoże dowiedzieć się kim jest dawca. – Odparła Marysia przygryzając wargę.
- Przystojny?
- Jak cholera. Ale równie chamski, więc się tak nie napalaj.
- Od Iana to on się wiele nie różni.- Odgryzła się Klaudia i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. – Zadzwonię jutro i wszystko mi opowiesz. Baw  się dobrze i pamiętaj, idź na całość! – Wesoło się zaśmiała dodając Marysi otuchy i odłożyła słuchawkę.
Jakby pocieszona obrotem sprawy  blondynka z uśmiechem udała się do kawiarni. Przekroczywszy jej próg, rozejrzała się wokoło w poszukiwaniu Marco. Nigdzie go nie zauważyła i uznała, że pewnie sportowiec się spóźni. Dlatego też zamówiła sobie kawę i usiadła na jednym z foteli. Wyjęła z torebki telefon  i przejrzała portale społecznościowe. Była tym tak pochłonięta, że nie zauważyła, gdy piłkarz się do niej dosiadł.
- Halo, ziemia do blondynki. – Rzucił, a ona podniosła wzrok znad smartfona. – Tak poza tym, to mogłabyś się przedstawić. – Dodał po chwili namysłu, wygodnie rozkładając się na krześle i łobuzersko uśmiechając.
- Nie chcę wchodzić z tobą w bliższe relacje, więc nie sądzę , że to konieczne. – Odparła chowając telefon do torebki i gniewnie spoglądając na blondyna. Strasznie ją irytował mimo tego, że tak naprawdę nic złego nie robił. Tylko ta jego cholerna pewność siebie, którą wręcz emanował działała Marysi na nerwy jak nic innego.
- Daj spokój. Nie sądzisz, że łatwiej będzie się porozumiewać? – Puścił jej oczko i uśmiechnął się zabójczo.
- Marysia, ale mów mi Mary. – Skrzywił się słysząc jej imię.
- Skąd to imię?
- Jestem Polką. Ale koniec  o tym. Możesz mnie już zaprowadzić do Kloppa? – Zapytała rozgoryczona.
- Tak właściwie to dziś jedynie sobie o nim porozmawiamy. – Spojrzała na niego z chęcią mordu w oczach.
- A niech cię diabli panie Reus.- Powiedziała w myślach i spojrzała na niego. Jego twarz, usta wykrzywione w filuterny uśmiech, zielone przeszywające duszę oczy.
- Możesz przestać się na mnie gapić? – Zapytała speszona spuszczając wzrok na kubek z kawą.
- Nie, bo podoba mi się to jak wyglądasz kiedy się uśmiechasz.- Oparł brodę o dłonie. – Tak w ogóle, to cieszę się, że przyszłaś. W sumie nie przypuszczałem, że cię tu zastanę.
- Nie przyszłam tu dla ciebie, tylko dla Kloppa. – Odparła cała czerwona, wbijając wzrok w swoje ręce.
- No właśnie widzę, peszę cię? – Zaśmiał się obserwując kobietę.
- Chciałbyś. – Wysyczała i spojrzała mu prosto w oczy. Światła wesoło tańczyły w jego tęczówkach zmieniając ich kolor, a to na jaśniejszy a to na ciemniejszy. Sam Marco intensywnie wpatrywał się w dziewczynę. – To krępujące, przestań. – Zarządziła i upiła spory łyk kawy.
- Zbieraj się. Jedziemy do hotelu, ewentualnie do ciebie jak wolisz. – Powiedział lustrując wzrokiem twarz blondynki.
- Nie mieliśmy iść do restauracji? – Prychnął cicho.
- Mieliśmy, ale zmieniłem zdanie. – Zawyrokował Reus i wstał. Mary również wstała.
- Zachowujesz się jak małe dziecko.
- Małe dziecko, które cię pociąga. – Odgryzł się a Marysia tylko otworzyła usta.  – Przecież nie zaprzeczysz. – Puścił jej oczko i opuścili kawiarnię.
- Jesteś tak cholernie pewny siebie.
- To pociąga cię jeszcze bardziej. – Otworzył przed nią przednie drzwi swojego samochodu i wpuścił ją do środka. Usiadła wygodnie na skórzanym fotelu. W całym samochodzie unosił się zapach skóry pomieszany z perfumami sportowca, ten zapach ją odurzył. Czuła się jakby ktoś podał jej narkotyk.
- Co będziemy u ciebie robić? – Zapytała, gdy blondyn mijał kolejne skrzyżowanie.
- Co tylko będziesz chciała. – Odparł, a Marysia dokładnie przyjrzała się sportowcowi. Dłonie opierał o kierownicę, napinały mu się mięśnie podczas gdy zmieniał kierunek jazdy. Na jego twarzy malowało się skupienie, ale w kąciku ust czaił się uśmiech.
- Masz coś na myśli?
- Może mam, może nie. Zobaczysz na miejscu.
Marysia wiedząc, że niczego już nie wydobędzie od blondyn wyjrzała przez okno. Wiele lat mieszkania w Berlinie dało jej znajomość tego miasta. Mimo późnej pory doskonale wiedziała gdzie są. Jechali stosunkowo szybko, bez wątpienia łamał większość przepisów drogowych. Marysi to nie przeszkadzało, przywykła do Iana, który uwielbiał szybkie samochody i szybką jazdę. Sama gdy była mała wraz z kolegami z boiska bawiła się samochodzikami, marząc o tym by kiedyś taki mieć. Było to zaraz przed tym jak dopadła ją białaczka. W trakcie choroby i zaraz po niej nie bardzo lubiła utrzymywać kontakt z małymi dziećmi, gdyż nie zawsze były dla niej miłe. Dzieci jak to dzieci, uważały, że Marysia jest inna i do nich nie pasuje, jednak to bardzo raniło Marysię. Dlatego też jej relacje z Klaudią były dla niej takie ważne. Klaudia była jedynym dzieckiem, które nie uważało Mary za inną. Obydwie dziewczyny bardzo ceniły nawiązaną w wieku kilku lat relację, lecz zaraz po zdaniu pierwszego roku studiów ich drogi się rozeszły, jednak nie na długo. Coś dziwnego, jakaś dziwna nić porozumienia przyciągała je do siebie jak magnesy nawet jeśli tego nie chciały, nie umiały się kłócić i ich relacje były podstawą. Obserwując krajobraz za oknem, pochłonięta w myślach blondynka nie zauważyła kiedy jej telefon zaczął wibrować.
- Chłopak? – Spytał Marco wpatrzony w drogę, jakby obojętny, jednak coś w jego twarzy kazało Marysi myśleć, że to jedynie maska, którą przyodział blondyn aby nie poznała prawdziwych myśli. Zrzuciwszy szybko okiem na wyświetlacz spojrzała na jego twarz.
- Czemu cię to interesuje? – Zapytała obserwując zmieniający się wyraz twarzy jej towarzysza.
- Zadziorna jesteś, a nie wyglądasz. – Spojrzał na nią szybko z filuternym uśmiechem i zaśmiał się.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – Upomniała się o odpowiedź, a mężczyzna wywrócił oczami.
- Jestem ciekawy, ale odbierz, może być zazdrosny, ze spędzasz noc w towarzystwie innego mężczyzny.
- Właściwie, to on nie wie. – Sprostowała kobieta oblewając się szkarłatnym rumieńcem, a mężczyzna parsknął śmiechem.
- Rozumiem, że zaplanowałaś coś więcej niż rozmowę przy winie, skoro nie powiedziałaś o tym narzeczonemu? – Ponownie puścił jej oczko a ona nie wiedząc co powiedzieć spuściła wzrok na ziemię. Przypatrywała się swoim bladym kościstym dłoniom i modliła się, żeby nie wyglądało to tak żałośnie jak wygląda w jej myślach. Mężczyzna do końca drogi nie nawiązał już konwersacji, jednak po jego twarzy błąkał się uśmiech. Czy Mary faktycznie zaplanowała coś na tę noc i dlatego milczała przy narzeczonym? Czy to było zielone światło dla Marco? Miał zamiar dowiedzieć się tego w trakcie dzisiejszego wieczoru. Do hotelu dojechali znacznie szybciej niż planował, w związku z czym Auba mógł jeszcze nie opuścić pokoju, jednak w pośpiechu uznał, że najpierw zaprosi Mary do hotelowej restauracji, tam też ją zaprowadził. Zamówili na początek po kieliszku wina, Marco obserwując Marysię zauważył, że ta jest dziwnie nerwowa i speszona. Chwilę zajęły mu rozmyślania, dlaczego akurat tak zachowuje się blondynka.
- Czemu tak na mnie patrzysz? – Zapytała wyrywając sportowca z myśli na jej temat.
- Zastanawiam się o czym myślisz.
- O Kloppie. Możemy zacząć? Bo chyba po to tu jesteśmy?
- Szybko przechodzisz do konkretów, w każdej sferze życia?
- Nie każdy jest jak ty Reus, a teraz zacznij mówić zanim cię strzelę.
- Co mam ci powiedzieć Mary? – Zapytał łobuzersko się uśmiechając, jeszcze bardziej irytując tym Marysię.
- Kiedy i w jakich okolicznościach mnie z nim poznasz. – Odrzekła spokojnie, jednak w oczach czaiła się wściekłość.
- Oczy to zwierciadło duszy, wiedziałaś? – kopnęła mężczyznę pod stołem a on spojrzał na nią zdezorientowany.
- Ostrzegałam. Następnym razem dostaniesz mocniej. – Ostrzegła po raz kolejny i oczekiwała odpowiedzi od blondyna.
- Zabiorę cię na któryś trening i z nim porozmawiasz.
- I żeby powiedzieć mi to jedno zdanie ciągnąłeś mnie tu pół miasta?
- Mniej więcej. – Odpowiedział, a Mary zerwała się na równe nogi potrącając przy tym stół. Stojący przy Marco kieliszek wina przewrócił się wprost na blondyna. Cała jego zawartość wylądowała na jego koszuli i spodniach. Dobrze wychowana Marysia od razu podbiegła do niego, przepraszając za zaistniałą sytuację. Starał się wszystko załagodzić obdarzając ją uśmiechem, jednak kobieta uparła się, że to spierze.
- Daj spokój, przecież nic się nie stało. – Powiedział przyglądając się koszuli jednak Marysia nie dała za wygraną.
- Idziemy do ciebie do pokoju, zapiorę ci to chociaż i jeszcze raz przepraszam. – Mówiła szybko i niespokojnie gestykulując rękoma.
Po kilku minutach znajdowali się już w pokoju hotelowym, który Marco dzielił ze swoim przyjacielem. Marysia nakazała mu  zdjąć koszulę i przynieść jej do łazienki. Jak Mary mu kazała, tak Reus zrobił. Jednak zapomniał o jednym dosyć ważnym szczególe, a mianowicie o tym, że był nagi szczegół ten, tak bardzo rozproszył dziewczynę, że pochlapała wodą swoją czarną sukienkę.
- Oczy mam wyżej. – Zaśmiał się Marco i stanął za Marysią, łobuzersko się uśmiechając. Lubiła patrzeć na jego uśmiech, jednak nigdy by się do tego przed nim nie przyznała. Musnął ustami jej szyję, przyciągając ją za biodra do siebie. Chciała, żeby kontynuował mimo tego, że on ją irytował, mimo tego, że miała narzeczonego, że Ian ją kochał i myślał, że jest teraz z przyjaciółką. W tamtej chwili wszystko straciło znaczenie i liczyła się chwila, która zdawała się nie mieć końca. Obydwoje rozkoszowali się chwilową pieszczotą, jednak Marco było mało. Odwrócił ją do siebie przodem i złączył ich usta w słodkim pocałunku. Niewinna pieszczota szybko przemieniła się w namiętność, mężczyzna odpiął suwak sukienki Wróblewskiej i kreacja opadła na ziemię. Marco taksował ją wzrokiem, jednak nie chcąc niszczyć chwili przyjemności przyciągnął ją mocniej do siebie i znów pocałował. Mary oddała pocałunek i przygryzła dolną wargę sportowca.
- To będzie ciekawa noc. – Powiedział tylko i obydwoje w pełni oddali się pieszczotom. 



Witam serdecznie! :D 
Przepraszam za obsuwę w czasie, rozdział miał się pojawić w weekend, jednak niestety miałam dziś dwa sprawdziany z niemieckiego (klasa lingwistyczna się kłania) i musiałam porządnie się wykuć. Mało tego w moim mieście był meet up z Jessicą Mercedes i po prostu musiałam iść ♥ Powiem Wam, że jest cudowna! :D 
A jak Wam minął tydzień? :) 
PS. Przepraszam za to, ze rozdział jest króciutki i w sumie nijaki, ale bardzo chciałam coś dodać :) Pozdrawiam ciepło ♥ 

11 komentarzy:

  1. Hej kochana!
    Chciałam skomentować jeszcze wczoraj, ale byłam w tak masakrycznym stanie, że nie dałam rady. Walczę z okropnym choróbskiem i nie daje już z niczym rady.
    Na początek chciałam Ci bardzo bardzo ogromnie podziękować za komentarz, który mnie wzruszył... No jak zazwyczaj nie ryczę, tak po prostu łezka mi spłynęła... Bardzo mi miło, że tak uważasz! Dziękuję bardzo!<3
    A teraz wracając już do Ciebie! Rozdział..szybko zleciał, ale nie był "nijaki" jak to określiłaś! Był na prawdę fajny! Bardzo mi się podoba Reus (czy mi się kiedyś Reus nie podobał?! XD ) w twoim opowiadaniu ma charakter i to niezły!:D ciekawi mnie spotkanie z Kloppem, ale no zakończenie?! KURCZE BLASZKA! Nieźle się podziało! Ciekawe jak dalej ta ciekawa znajomość się potoczy!:)
    Dużo dużo weny kochana i czasu na pisanie (bo z tym bywa różnie, mimo, że weny pełno!:D )
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    Buziaki!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, napisałam samą prawdę! :D I dziękuję bardzo ♥

      Usuń
    2. Tak teraz patrzę i zapomniałam Ci życzyć powrotu do zdrówka! ♥ Mam nadzieje ze szybko wydobrzejesz :*

      Usuń
  2. Super rozdział :) Reus i ten jego zadziorny charakter ❤ Dzieje się :) Czekam na kolejny :) Życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, rozdział jest wspaniały! Akcja się rozwija, a Ty nie przestajesz mnie zaskakiwać. ;D Z utęsknieniem czekam na next i zapraszam w wolnej chwili do mnie. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgłaszam się ! ^^ Świetny rozdział, taki zaskakujący :) Czekam na kolejny (od razu mnie o nim poinformuj !) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak miło, dziękuję ♥ Poinformuję :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam, że kiedyś czytałam tego bloga! :D Wtedy należał jeszcze do poprzedniej autorki, ale od początku mi się podobał i jakościowo nic się nie zmieniło! :))
    Cieszę się strasznie, że tu wróciłam :) Czytając kolejne rozdziały, myślałam już, że akcja z Reusem nie rozwinie się tak szybko, a tu proszę... Niemal od razu z grubej rury! ;) Jestem bardzo ciekawa, jak Mary będzie teraz zachowywała się przy Marco... Mam wrażenie, że go oskarży o to, co się stało. A Ian? Czy będzie umiała spojrzeć mu w twarz? Przyzna się? Zerwie z nim? Może nie od razu, ale takie mam wrażenie :)
    No i nadal nie wiadomo, czy Klopp faktycznie był wtedy dawcą... Bo jeśli tak, to myślę, że jego wątek nie skończy się na tym jednym fakcie... I to morderstwo... Jeszcze tyle niewiadomych, musisz koniecznie pisać dalej! :D
    Wiem, że trochę czasu zajęło mi dotarcie tutaj, ale już jestem :p I mam nadzieję, że czasami wpadniesz też do mnie :p
    Pozdrawiam ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju strasznie mi miło że tak myślisz, bardzo nie chciałam zawieść czytelników :)
      Już lecę czytać :*

      Usuń

Obserwatorzy