„Świat byłby nudny bez paru sekretów.."
Wracając do domu z kawiarni zastanawiała się jak przekazać
Ianowi informację dotyczącą dzisiejszego wieczoru. Absolutnie nie miała zamiaru
odpuścić nawet jeśli to miałoby się równać z kłótnią z narzeczonym czy
przymusem spędzenia całego wieczoru w towarzystwie zadufanego w sobie piłkarza.
Z drugiej strony Marco był niesamowicie przystojny i mimo jego chamstwa, i
przesadnej pewności siebie coś ciągnęło Mary do niego. Próbowała nie dopuścić do siebie myśli
dotyczących blondyna, jednak z każdą chwilą coraz bardziej czekała na wieczorne
spotkanie. Reus z niewyjaśnionych przyczyn strasznie ją pociągał, mało tego
stawał się dla niej zagadką, którą chciała rozwiązać.
W trakcie jedzenia wspólnego obiadu z Ianem, który zatopiony
był w papierach chciała powoli wdrożyć temat.
- Ian, widzisz, dałeś mi dziś tą listę, prawda? – Zaczęła
nieśmiało patrząc na swoje blade dłonie.
- No tak. – Odpowiedział nie podnosząc wzroku znad papierów.
- No więc dziś umówiłam się ze znajomą, że pomoże mi z tym
wszystkim. Mam iść do niej na kolację. – Skłamała Mary w myślach modląc się,
aby Sheller niczego się nie domyślił.
- Sam wychodzę wieczorem, mam spotkanie z klientem. Nie ma
sprawy. Odwieźć cię? – Odparł nadal zatopiony po uszy w dokumentach.
- Nie dziękuję, dam radę sama. – Wstała z krzesła i odniosła
brudne naczynia do zmywarki. – Nie zapomnij jej włączyć jak zjesz.
Rozmowa poszła dużo łatwiej niż Mary by się tego
spodziewała. W sumie cieszyło ją to, że nie zadawał zbędnych pytań. Mogła na
spokojnie udać się do łazienki i w spokoju przygotować do wyjścia z przystojnym
sportowcem. W trakcie gdy nakładała odżywkę na swoje długie, blond włosy
zadzwonił jej telefon. Widząc na wyświetlaczu numer Klaudii serce jej
podskoczyło. Odebrała wdrażając w życie spontanicznie wymyślony plan.
- Hej Sophia! Dzisiejsza kolacja aktualna rozumiem?
- Mańka? Co ty gadasz dziewczyno, dobrze się czujesz?
- No to bardzo miło.
- Nie mów mi, że idziesz na kolację z innym facetem a Ian
jest w domu! – Klaudia mimo opornego czasem toku myślenia wpadła na to czemu
Marysia zachowywała się tak a nie inaczej.
- No jasne, że przyjdę. Zabrać coś?
- Nie, ale za godzinę zadzwonię znowu, mam nadzieję, że nie
będziesz już z Ianem, jestem taka dumna!
- Dobrze, do zobaczenia.
Klaudia się rozłączyła a zadowolona ze swojego planu Marysia
dokończyła nakładanie odżywki na włosy. Zrobiła sobie delikatny makijaż i
ubrała na siebie czarną, dopasowaną do jej figury sukienkę. Gdy wyszła z
łazienki Iana już nie było. Dla niej było to tylko i wyłącznie na plus, zegar
wskazywał ledwie osiemnastą, więc miała godzinę aby dotrzeć do kawiarni. Nie
miała do niej daleko, dlatego też wybrała numer dawnej przyjaciółki. Odebrała
po dwóch sygnałach zasypując Marysię lawiną pytań.
- Mańka, mów mi, gdzie, kiedy, z kim, dlaczego?
- Tylko nie Mańka, dobrze wiesz, że tego nienawidzę.
- Dobrze, do konkretów Mania. – Mary widziała oczyma
wyobraźni jak Klaudia przewraca oczami po drugiej stronie słuchawki.
- No więc, to nie
jest nawet randka. No bo widzisz Ian dał mi pewne dokumenty, dotyczące dawców z
tamtego okresu.
- I z dawcą się spotykasz? Nuda!
- Spotykam się z chłopakiem, który mi pomoże dowiedzieć się
kim jest dawca. – Odparła Marysia przygryzając wargę.
- Przystojny?
- Jak cholera. Ale równie chamski, więc się tak nie napalaj.
- Od Iana to on się wiele nie różni.- Odgryzła się Klaudia i
spojrzała na swoje odbicie w lustrze. – Zadzwonię jutro i wszystko mi opowiesz.
Baw się dobrze i pamiętaj, idź na
całość! – Wesoło się zaśmiała dodając Marysi otuchy i odłożyła słuchawkę.
Jakby pocieszona obrotem sprawy blondynka z uśmiechem udała się do kawiarni.
Przekroczywszy jej próg, rozejrzała się wokoło w poszukiwaniu Marco. Nigdzie go
nie zauważyła i uznała, że pewnie sportowiec się spóźni. Dlatego też zamówiła
sobie kawę i usiadła na jednym z foteli. Wyjęła z torebki telefon i przejrzała portale społecznościowe. Była
tym tak pochłonięta, że nie zauważyła, gdy piłkarz się do niej dosiadł.
- Halo, ziemia do blondynki. – Rzucił, a ona podniosła wzrok
znad smartfona. – Tak poza tym, to mogłabyś się przedstawić. – Dodał po chwili
namysłu, wygodnie rozkładając się na krześle i łobuzersko uśmiechając.
- Nie chcę wchodzić z tobą w bliższe relacje, więc nie sądzę
, że to konieczne. – Odparła chowając telefon do torebki i gniewnie spoglądając
na blondyna. Strasznie ją irytował mimo tego, że tak naprawdę nic złego nie
robił. Tylko ta jego cholerna pewność siebie, którą wręcz emanował działała
Marysi na nerwy jak nic innego.
- Daj spokój. Nie sądzisz, że łatwiej będzie się
porozumiewać? – Puścił jej oczko i uśmiechnął się zabójczo.
- Marysia, ale mów mi Mary. – Skrzywił się słysząc jej imię.
- Skąd to imię?
- Jestem Polką. Ale koniec
o tym. Możesz mnie już zaprowadzić do Kloppa? – Zapytała rozgoryczona.
- Tak właściwie to dziś jedynie sobie o nim porozmawiamy. –
Spojrzała na niego z chęcią mordu w oczach.
- A niech cię diabli panie Reus.- Powiedziała w myślach i
spojrzała na niego. Jego twarz, usta wykrzywione w filuterny uśmiech, zielone
przeszywające duszę oczy.
- Możesz przestać się na mnie gapić? – Zapytała speszona
spuszczając wzrok na kubek z kawą.
- Nie, bo podoba mi się to jak wyglądasz kiedy się
uśmiechasz.- Oparł brodę o dłonie. – Tak w ogóle, to cieszę się, że przyszłaś.
W sumie nie przypuszczałem, że cię tu zastanę.
- Nie przyszłam tu dla ciebie, tylko dla Kloppa. – Odparła
cała czerwona, wbijając wzrok w swoje ręce.
- No właśnie widzę, peszę cię? – Zaśmiał się obserwując
kobietę.
- Chciałbyś. – Wysyczała i spojrzała mu prosto w oczy.
Światła wesoło tańczyły w jego tęczówkach zmieniając ich kolor, a to na
jaśniejszy a to na ciemniejszy. Sam Marco intensywnie wpatrywał się w
dziewczynę. – To krępujące, przestań. – Zarządziła i upiła spory łyk kawy.
- Zbieraj się. Jedziemy do hotelu, ewentualnie do ciebie jak
wolisz. – Powiedział lustrując wzrokiem twarz blondynki.
- Nie mieliśmy iść do restauracji? – Prychnął cicho.
- Mieliśmy, ale zmieniłem zdanie. – Zawyrokował Reus i
wstał. Mary również wstała.
- Zachowujesz się jak małe dziecko.
- Małe dziecko, które cię pociąga. – Odgryzł się a Marysia
tylko otworzyła usta. – Przecież nie
zaprzeczysz. – Puścił jej oczko i opuścili kawiarnię.
- Jesteś tak cholernie pewny siebie.
- To pociąga cię jeszcze bardziej. – Otworzył przed nią
przednie drzwi swojego samochodu i wpuścił ją do środka. Usiadła wygodnie na
skórzanym fotelu. W całym samochodzie unosił się zapach skóry pomieszany z
perfumami sportowca, ten zapach ją odurzył. Czuła się jakby ktoś podał jej
narkotyk.
- Co będziemy u ciebie robić? – Zapytała, gdy blondyn mijał
kolejne skrzyżowanie.
- Co tylko będziesz chciała. – Odparł, a Marysia dokładnie
przyjrzała się sportowcowi. Dłonie opierał o kierownicę, napinały mu się
mięśnie podczas gdy zmieniał kierunek jazdy. Na jego twarzy malowało się
skupienie, ale w kąciku ust czaił się uśmiech.
- Masz coś na myśli?
- Może mam, może nie. Zobaczysz na miejscu.
Marysia wiedząc, że niczego już nie wydobędzie od blondyn
wyjrzała przez okno. Wiele lat mieszkania w Berlinie dało jej znajomość tego
miasta. Mimo późnej pory doskonale wiedziała gdzie są. Jechali stosunkowo
szybko, bez wątpienia łamał większość przepisów drogowych. Marysi to nie
przeszkadzało, przywykła do Iana, który uwielbiał szybkie samochody i szybką
jazdę. Sama gdy była mała wraz z kolegami z boiska bawiła się samochodzikami,
marząc o tym by kiedyś taki mieć. Było to zaraz przed tym jak dopadła ją
białaczka. W trakcie choroby i zaraz po niej nie bardzo lubiła utrzymywać
kontakt z małymi dziećmi, gdyż nie zawsze były dla niej miłe. Dzieci jak to
dzieci, uważały, że Marysia jest inna i do nich nie pasuje, jednak to bardzo
raniło Marysię. Dlatego też jej relacje z Klaudią były dla niej takie ważne.
Klaudia była jedynym dzieckiem, które nie uważało Mary za inną. Obydwie
dziewczyny bardzo ceniły nawiązaną w wieku kilku lat relację, lecz zaraz po
zdaniu pierwszego roku studiów ich drogi się rozeszły, jednak nie na długo. Coś
dziwnego, jakaś dziwna nić porozumienia przyciągała je do siebie jak magnesy
nawet jeśli tego nie chciały, nie umiały się kłócić i ich relacje były
podstawą. Obserwując krajobraz za oknem, pochłonięta w myślach blondynka nie
zauważyła kiedy jej telefon zaczął wibrować.
- Chłopak? – Spytał Marco wpatrzony w drogę, jakby obojętny,
jednak coś w jego twarzy kazało Marysi myśleć, że to jedynie maska, którą
przyodział blondyn aby nie poznała prawdziwych myśli. Zrzuciwszy szybko okiem
na wyświetlacz spojrzała na jego twarz.
- Czemu cię to interesuje? – Zapytała obserwując zmieniający
się wyraz twarzy jej towarzysza.
- Zadziorna jesteś, a nie wyglądasz. – Spojrzał na nią
szybko z filuternym uśmiechem i zaśmiał się.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – Upomniała się o
odpowiedź, a mężczyzna wywrócił oczami.
- Jestem ciekawy, ale odbierz, może być zazdrosny, ze
spędzasz noc w towarzystwie innego mężczyzny.
- Właściwie, to on nie wie. – Sprostowała kobieta oblewając
się szkarłatnym rumieńcem, a mężczyzna parsknął śmiechem.
- Rozumiem, że zaplanowałaś coś więcej niż rozmowę przy
winie, skoro nie powiedziałaś o tym narzeczonemu? – Ponownie puścił jej oczko a
ona nie wiedząc co powiedzieć spuściła wzrok na ziemię. Przypatrywała się swoim
bladym kościstym dłoniom i modliła się, żeby nie wyglądało to tak żałośnie jak
wygląda w jej myślach. Mężczyzna do końca drogi nie nawiązał już konwersacji,
jednak po jego twarzy błąkał się uśmiech. Czy Mary faktycznie zaplanowała coś
na tę noc i dlatego milczała przy narzeczonym? Czy to było zielone światło dla
Marco? Miał zamiar dowiedzieć się tego w trakcie dzisiejszego wieczoru. Do
hotelu dojechali znacznie szybciej niż planował, w związku z czym Auba mógł
jeszcze nie opuścić pokoju, jednak w pośpiechu uznał, że najpierw zaprosi Mary
do hotelowej restauracji, tam też ją zaprowadził. Zamówili na początek po
kieliszku wina, Marco obserwując Marysię zauważył, że ta jest dziwnie nerwowa i
speszona. Chwilę zajęły mu rozmyślania, dlaczego akurat tak zachowuje się
blondynka.
- Czemu tak na mnie patrzysz? – Zapytała wyrywając sportowca
z myśli na jej temat.
- Zastanawiam się o czym myślisz.
- O Kloppie. Możemy zacząć? Bo chyba po to tu jesteśmy?
- Szybko przechodzisz do konkretów, w każdej sferze życia?
- Nie każdy jest jak ty Reus, a teraz zacznij mówić zanim
cię strzelę.
- Co mam ci powiedzieć Mary? – Zapytał łobuzersko się
uśmiechając, jeszcze bardziej irytując tym Marysię.
- Kiedy i w jakich okolicznościach mnie z nim poznasz. –
Odrzekła spokojnie, jednak w oczach czaiła się wściekłość.
- Oczy to zwierciadło duszy, wiedziałaś? – kopnęła mężczyznę
pod stołem a on spojrzał na nią zdezorientowany.
- Ostrzegałam. Następnym razem dostaniesz mocniej. –
Ostrzegła po raz kolejny i oczekiwała odpowiedzi od blondyna.
- Zabiorę cię na któryś trening i z nim porozmawiasz.
- I żeby powiedzieć mi to jedno zdanie ciągnąłeś mnie tu pół
miasta?
- Mniej więcej. – Odpowiedział, a Mary zerwała się na równe
nogi potrącając przy tym stół. Stojący przy Marco kieliszek wina przewrócił się
wprost na blondyna. Cała jego zawartość wylądowała na jego koszuli i spodniach.
Dobrze wychowana Marysia od razu podbiegła do niego, przepraszając za
zaistniałą sytuację. Starał się wszystko załagodzić obdarzając ją uśmiechem,
jednak kobieta uparła się, że to spierze.
- Daj spokój, przecież nic się nie stało. – Powiedział przyglądając
się koszuli jednak Marysia nie dała za wygraną.
- Idziemy do ciebie do pokoju, zapiorę ci to chociaż i
jeszcze raz przepraszam. – Mówiła szybko i niespokojnie gestykulując rękoma.
Po kilku minutach znajdowali się już w pokoju hotelowym,
który Marco dzielił ze swoim przyjacielem. Marysia nakazała mu zdjąć koszulę i przynieść jej do łazienki.
Jak Mary mu kazała, tak Reus zrobił. Jednak zapomniał o jednym dosyć ważnym
szczególe, a mianowicie o tym, że był nagi szczegół ten, tak bardzo rozproszył
dziewczynę, że pochlapała wodą swoją czarną sukienkę.
- Oczy mam wyżej. – Zaśmiał się Marco i stanął za Marysią,
łobuzersko się uśmiechając. Lubiła patrzeć na jego uśmiech, jednak nigdy by się
do tego przed nim nie przyznała. Musnął ustami jej szyję, przyciągając ją za
biodra do siebie. Chciała, żeby kontynuował mimo tego, że on ją irytował, mimo
tego, że miała narzeczonego, że Ian ją kochał i myślał, że jest teraz z
przyjaciółką. W tamtej chwili wszystko straciło znaczenie i liczyła się chwila,
która zdawała się nie mieć końca. Obydwoje rozkoszowali się chwilową
pieszczotą, jednak Marco było mało. Odwrócił ją do siebie przodem i złączył ich
usta w słodkim pocałunku. Niewinna pieszczota szybko przemieniła się w
namiętność, mężczyzna odpiął suwak sukienki Wróblewskiej i kreacja opadła na
ziemię. Marco taksował ją wzrokiem, jednak nie chcąc niszczyć chwili
przyjemności przyciągnął ją mocniej do siebie i znów pocałował. Mary oddała
pocałunek i przygryzła dolną wargę sportowca.
- To będzie ciekawa noc. – Powiedział tylko i obydwoje w
pełni oddali się pieszczotom.
Witam serdecznie! :D
Przepraszam za obsuwę w czasie, rozdział miał się pojawić w weekend, jednak niestety miałam dziś dwa sprawdziany z niemieckiego (klasa lingwistyczna się kłania) i musiałam porządnie się wykuć. Mało tego w moim mieście był meet up z Jessicą Mercedes i po prostu musiałam iść ♥ Powiem Wam, że jest cudowna! :D
A jak Wam minął tydzień? :)
PS. Przepraszam za to, ze rozdział jest króciutki i w sumie nijaki, ale bardzo chciałam coś dodać :) Pozdrawiam ciepło ♥
Hej kochana!
OdpowiedzUsuńChciałam skomentować jeszcze wczoraj, ale byłam w tak masakrycznym stanie, że nie dałam rady. Walczę z okropnym choróbskiem i nie daje już z niczym rady.
Na początek chciałam Ci bardzo bardzo ogromnie podziękować za komentarz, który mnie wzruszył... No jak zazwyczaj nie ryczę, tak po prostu łezka mi spłynęła... Bardzo mi miło, że tak uważasz! Dziękuję bardzo!<3
A teraz wracając już do Ciebie! Rozdział..szybko zleciał, ale nie był "nijaki" jak to określiłaś! Był na prawdę fajny! Bardzo mi się podoba Reus (czy mi się kiedyś Reus nie podobał?! XD ) w twoim opowiadaniu ma charakter i to niezły!:D ciekawi mnie spotkanie z Kloppem, ale no zakończenie?! KURCZE BLASZKA! Nieźle się podziało! Ciekawe jak dalej ta ciekawa znajomość się potoczy!:)
Dużo dużo weny kochana i czasu na pisanie (bo z tym bywa różnie, mimo, że weny pełno!:D )
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
Buziaki!:*
Nie ma za co, napisałam samą prawdę! :D I dziękuję bardzo ♥
UsuńTak teraz patrzę i zapomniałam Ci życzyć powrotu do zdrówka! ♥ Mam nadzieje ze szybko wydobrzejesz :*
UsuńSuper rozdział :) Reus i ten jego zadziorny charakter ❤ Dzieje się :) Czekam na kolejny :) Życzę weny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥
UsuńOch, rozdział jest wspaniały! Akcja się rozwija, a Ty nie przestajesz mnie zaskakiwać. ;D Z utęsknieniem czekam na next i zapraszam w wolnej chwili do mnie. ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo jejku ♥
UsuńWpadnę na pewno :*
Zgłaszam się ! ^^ Świetny rozdział, taki zaskakujący :) Czekam na kolejny (od razu mnie o nim poinformuj !) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńJak miło, dziękuję ♥ Poinformuję :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że kiedyś czytałam tego bloga! :D Wtedy należał jeszcze do poprzedniej autorki, ale od początku mi się podobał i jakościowo nic się nie zmieniło! :))
OdpowiedzUsuńCieszę się strasznie, że tu wróciłam :) Czytając kolejne rozdziały, myślałam już, że akcja z Reusem nie rozwinie się tak szybko, a tu proszę... Niemal od razu z grubej rury! ;) Jestem bardzo ciekawa, jak Mary będzie teraz zachowywała się przy Marco... Mam wrażenie, że go oskarży o to, co się stało. A Ian? Czy będzie umiała spojrzeć mu w twarz? Przyzna się? Zerwie z nim? Może nie od razu, ale takie mam wrażenie :)
No i nadal nie wiadomo, czy Klopp faktycznie był wtedy dawcą... Bo jeśli tak, to myślę, że jego wątek nie skończy się na tym jednym fakcie... I to morderstwo... Jeszcze tyle niewiadomych, musisz koniecznie pisać dalej! :D
Wiem, że trochę czasu zajęło mi dotarcie tutaj, ale już jestem :p I mam nadzieję, że czasami wpadniesz też do mnie :p
Pozdrawiam ♡
Jeju strasznie mi miło że tak myślisz, bardzo nie chciałam zawieść czytelników :)
UsuńJuż lecę czytać :*