sobota, 7 listopada 2015

Siedem

"Pamiętaj, że czasami nasze wyobrażenie drugiej osoby, niewiele ma wspólnego z tym, kim ona naprawdę jest"

Kubek z parującą, czarną kawą stał samotnie na stole. Mary przygotowując się do wyjścia, kompletnie zapomniała o pozostawionym napoju. Biegała z pokoju do pokoju, myśląc co jeszcze musi zrobić. Ian czekał już przy drzwiach, z uśmiechem na ustach obserwując poczynania kobiety. Po kilku minutach z torebką w ręce i wielką szopą na głowie Marysia dołączyła do swojej drugiej połówki. Cała w skowronkach udała się do samochodu zająć swoje miejsce pasażera. Droga do galerii handlowej zajęła im niecałe pół godziny. Nie było korków w związku z czym obydwoje w świetnych humorach udali się na podbój sklepów. Zakupy musieli zrobić ze względu na dzisiejsze, wieczorne przyjęcie na które został zaproszony Ian wraz z osobą towarzyszącą, którą oczywiście była Marysia. Sheller traktował to przyjęcie jak każde inne, nic dla niego nie znaczyło. Musiał stać kilka godzin i uśmiechać się do potencjalnych klientów, a Marysia? To do niej należało oczarowanie wszystkich mężczyzn aby ci zainteresowali się jej ukochanym. W związku z tym, wybór ubrań Iana, zajął im kilkanaście minut, z Mary było gorzej. Wchodziła do każdego sklepu, uważnie obserwowała wiszące na wieszakach kreacje, jednak żadna jej nie pasowała, w każdej widziała jakieś mankamenty. Ta za ciasna, w tej wygląda grubo, ta jest mało uroczysta. Po godzinach męczących wojaży między sklepami, usiedli w małej kawiarence, gdzie obydwoje zamówili sobie po kawie.
- Mary, ty naprawdę wyglądasz idealnie w każdej sukience. – Rzucił mężczyzna, wygodnie siedzący na krzesełku. Mary słysząc te słowa skrzywiła się i westchnęła.
 - Dla Ciebie, ja muszę znaleźć coś idealnego, rozumiesz? Muszę znaleźć coś w czym będę wyglądać zjawiskowo.
- Przecież już wyglądasz zjawiskowo. – Puścił jej oczko i dopił kawę.
Następne godziny, również spędzili na poszukiwaniach. Kiedy już tracili nadzieję, Mary między wieszakami dostrzegła długą, czarną suknię. Zawładnęła jej sercem od pierwszych chwil. Kilka minut później, po przymiarce i dokładnym wypytaniu Iana czy na penwo leży dobrze, była już jej. Z wielkim uśmiechem na ustach opuściła galerię. Miała idealną sukienkę, do której oczywiście dokupiła parę butów oraz torebkę. Obydwoje wrócili do domu nadal w świetnych humorach, mimo, że byli niesamowicie zmęczeni.
Ledwo wskazówka na zegarze pokazała godzinę czwartą, Marysia zabarykadowała się w jednej z łazienek. Spędziła tam blisko dwóch godzin, ostatnie poprawki, spryskała szyję perfumami i wyszła. Słyszała jak Ian przez telefon potwierdza ich dzisiejsze przybycie. Niewątpliwie był w kuchni, tam też się udała. Gdy tylko przeszła przez próg Sheller podniósł wzrok. Zaniemówił na jej widok, obejrzał ją od góry do dołu z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Wyglądasz perfekcyjnie.- Wydusił w końcu, nie mogąc oderwać od niej wzroku.
- Dziękuję kochanie, ty też niczego sobie. – Puściła mu oczko i zaśmiała cicho.
- Skoro jesteś już gotowa to możemy jechać.
Jak powiedział tak zrobili, do lokalu w którym organizowane było przyjęcie prowadziły głownie zakorkowane ulice w związku z czym ich podróż z planowanych czterdziestu minut przedłużyła się do ponad godziny. Mimo korków Ian był spokojny, Mary lustrowała go wzrokiem. Zdawał się nad czymś intensywnie myśleć, tylko nad czym? Przecież szykował im się wieczór polegający głównie na dobrej zabawie w towarzystwie kontrahentów jej ukochanego. Niby słyszała, że chodzi o jakąś reklamę w której ma brać udział ktoś sławny, ale czy to miało życzenie? Ian nie raz załatwiał interesy z osobami z wyższych sfer i nigdy nie sprawiało mu to problemu, czy coś się zmieniło? Tymczasem, w trakcie intensywnych rozmyślań pary, w drugim końcu Berlina Marco Reus zastanawiał się jak dojechać na rzeczone przyjęcie. Wraz ze swoim przyjacielem Aubą zakwaterowani zostali w jednym pokoju, jednak to nie zmieniało faktu, że obydwoje nie mieli pojęcia co zrobić z dojazdem.
- Mówię ci Marco, zamów taksówkę i tyle. Będzie najprościej. – Rzucił Auba wiążący krawat przed lustrem, kątem oka widział jak jego przyjaciel męczy się z mapą.
- W sumie to masz racje, chyba tak będzie najprościej.
- Zdecydowanie.- Odparł ze śmiechem.
Panowie wyszli z hotelu kilka minut później na podjeździe zastając część drużyny, jednak tamci pochłonięci byli rozmową. Żadnemu ze sportowców nie chciało się iść na bankiet organizowany przez twórcę nowej reklamy w której brać udział miała cała drużyna. Lubili promować drużynę na wszelakie sposoby, jednak takie przyjęcia należały do najnudniejszych. Przez cały wieczór stać mieli z kieliszkiem szampana w dłoni i niczym więcej. Nie wspominając już o tym, że zazwyczaj nie było tam nikogo ciekawego, jeśli zdarzała się jakaś ładna kobieta albo była zajęta przez szefostwo albo była hostessą. Żadna z tych opcji nie interesowała piłkarzy. Oczywiście oprócz Marco, który podrywał każdą którą się da. Dla niego to czy kobieta była zajęta czy nie, nie miało większego znaczenia. Liczyło się tylko to, że chciała mu się oddać, reszta to szczegóły.
- Stary mam nadzieje, że dzisiaj darujesz sobie panienki.- Rzucił Auba po kilku minutach ciszy w taksówce. Zdziwiony Reus zmierzył go wzrokiem.
- Czemu niby?
- Mamy razem pokój? Jak to sobie wyobrażasz? – Zapytał, a Marco się zaśmiał.
- No to będzie ciekawe.- Pokazał ząbki w uśmiechu i dostał kuksańca w bok od przyjaciela.
- Daruj sobie chociaż na jedną noc Romeo.
- Pomyślę.- Odparł Marco spoglądając za okno.
Do Sali gdzie organizowany był bankiet dotarli kilkanaście minut przed czasem. Nie było tam zbyt wielu osób, gdzieniegdzie kręciły się hostessy z szampanem i drogim winem na tacach. Marco westchnął zdając sobie sprawę z tego, że to przyjęcie będzie należało do tych nudnych. Nawet pracujące tam kobiety nie odznaczały się urodą i nie wywołały specjalnego zainteresowania Marco, mimo iż ten sam w sobie wzbudził ogromne wśród nich. On i Auba zostali poczęstowani winem, przystali na propozycję, oraz zaczęli przechadzać się po Sali. Wiele osób po prostu stało z drugą połówką, bądź kolegą z którym tu przyszli. Nikt nie palił się aby poznać piłkarzy, co akurat było jak najbardziej na plus dla nich. Szykował się spokojny i przyjemny wieczór. Marco przeszkadzało jedynie, że w pobliżu nie było żadnej pięknej kobiety. Przynajmniej do czasu, gdy do Sali weszli Ian wraz Mary. Tak jak sportowcy, zostali poczęstowani winem, jednak mężczyzna, ze względu na samochód odmówił. I poza tym, nie lubił pić gdy miał do załatwienia sprawy służbowe. Mary szybko ogarnęła wzrokiem salę, nie zobaczyła nikogo znajomego, jednak po chwili dołączył do nich wspólnik Iana.
- Wreszcie jesteście, myślałem, że się tu zanudzę.- Rzucił, był uśmiechnięty od ucha do ucha. Jak zawsze rozsiewał wokół siebie pozytywną energię.
- Daj spokój, piłkarze nie są przecież tacy nudni.
- Piłkarze? – Zapytała szczerze zdziwiona Marysia rozglądając się na boki.
- Nie wiedziałaś? Ian, nic jej nie powiedziałeś?
- Jakoś nie było okazji.- Wyszczerzył się Sheller z nadzieją, że Mary mu wybaczy.
- Jakoś bym się przygotowała! – Oburzyła się.
- Przecież wyglądasz zjawiskowo.- Dobry przyjaciel jej drugiej połówki puścił jej oczko, a ona perliście się zaśmiała.
- Schlebiasz mi, dziękuję.
Rozglądając się po Sali ponownie, zauważyła Reusa kontemplującego jej wdzięki. Zapamiętała go z meczu i coś jej się zdawało, że łatwo się od niego nie uwolni. Puścił jej oczko, jednak nie dostał odpowiedzi. Jedyna kobieta w jego typie na bankiecie, całkowicie go zignorowała. Szturchnął lekko Aubę stojącego nieopodal.
- Co jest?
- Widzisz tę kobietę w czarnej sukience? – Wskazał ruchem głowy Marysię, tak dyskretnie jak tylko mógł.
- No widzę, bardzo w twoim typie. Czemu jeszcze tu stoisz, a nie jesteś z nią w hotelu? – Zapytał ze śmiechem patrząc na zdesperowanego przyjaciela.
- W sumie, to nie wiem. Trzymaj kciuki!- Odparł Reus i ruszył ku samotnie stojącej kobiecie. Zastanawiał się gdzie zniknęli jej towarzysze, lecz tylko przez chwilę. Gdy tylko do niej dotarł wszystko inne przestało mieć znaczenie. Mary się odwróciła słysząc kroki.
- Słynny Marco Reus, przykro mi, nie ja rozdaje tu wino.
- Przecież doskonale wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Do łóżka też się nie dam zaciągnąć.- Puściła mu oczko, a on się zaśmiał.
- A ty tylko o jednym, może najpierw mnie poznasz, potem ocenisz?
- Mieliśmy okazje się poznać, pamiętasz? – Przypomniała mu ich pierwsze spotkanie zaraz po meczu, cicho przeklął pod nosem. – Tyle poznawania ciebie mi wystarczy. Żegnam panie Reus.- Odparła jedynie i ruszyła w przeciwną mu stronę.
Auba obserwujący to z drugiej strony Sali śmiał się do rozpuku z nieporadności przyjaciela. Pierwszy raz jakaś kobieta mu odmówiła, jemu! Wielkiemu Marco Reusowi który mógł mieć każdą, pytanie, czy mógł mieć? Marco niezadowolony z nieudanego podrywu szybko zwinął się wraz z przyjacielem do hotelu. Mary z Ianem zostali prawie do końca, kobieta przemilczała zaistniałą z Reus’em sytuację, poza tym, nie  chciała do tego wracać. Ian nie pytał, więc ona nic nie mówiła. Wyczerpana wielogodzinnym staniem w szpilkach poprosiła ukochanego, żeby wrócili do domu. Tak też się stało. Gdy Mary już przygotowała się do snu, usiadła w kuchni gdzie kilka dni wcześniej tak bardzo męczyły ją myśli. Czy to możliwe, że spodobała się Reusowi? Od dawna nikt z nią nie flirtował, zawsze jak gdzieś wychodziła była z Ianem więc żaden mężczyzna nie miał szans. A ona coraz rzadziej czuła się piękna i chciana, jak za czasów studiów. Wspomnienie lat studenckich, przywiodło jej na myśl Klaudię. Czy za nią tęskniła? Bardzo, przyjaźniły się wiele długich i pełnych cudownych chwil lat. Czasem się kłóciły, ale większość czasu spędzały razem, zawsze uśmiechnięte. Klaudia była najcudowniejszą przyjaciółką jaką mogła sobie wymarzyć, była na miejscu zawsze gdy Marysia jej potrzebowała, lecz czy ta była zawsze gdy Klaudia jej potrzebowała? W trakcie rozmyślań, nie usłyszała nawet zbliżającego się Iana, w związku z czym gdy położył dłonie na jej ramionach, podskoczyła wystraszona.
Następnego dnia rano, Mary krzątała się po kuchni szykując ukochanemu śniadanie. Lecz gdy tylko wszedł do kuchni uprzedził kobietę, że nie ma czasu dziś jeść.
- Dzwonił do mnie przyjaciel, mówił, że ma spis mężczyzn którzy byli dawcami mniej więcej w tamtym okresie. Jest ich wielu, musiałabyś sama się nad tym pomęczyć. Dasz radę?
- Pewnie!- Krzyknęła ucieszona i złożyła na ustach ukochanego słodki pocałunek.
- Będę za godzinę z listą.- Powiedział i wybiegł z domu.
Jak obiecał, godzinę później dowiózł jej listę, lecz był już spóźniony, w związku z czym poleciał do pracy. Mary to nie przeszkadzało. Jedyne co jej przeszkadzało to pustka w domu, oraz przerażająca cisza. Nie chcąc przebywać w domu pełnym złowrogiej ciszy udała się do pobliskiej kawiarenki w której zajęła miejsce jak najbliżej okna. Wyjęła swój notes wraz z listą i zaczęła przeglądać dostarczone jej dokumenty.
Spoglądał na nią. Bacznie obserwował każdy jej ruch. Ona jakby zdawała się go nie zauważać, piła kawę pilnie coś notując. Raz na jakiś czas się rozglądała, jakby w poszukiwaniu kogoś, może odczuwała wzrok blondyna na sobie? Pierwszy raz w życiu wahał się co do następnego kroku, podejść? Zostać? Nie miał nic do stracenia, a może jednak miał? Od dawna, może nigdy nie czuł czegoś tak intensywnego do ledwo poznanej kobiety. Nie wiedział czy to miłość, czy może raczej pociąg? Po chwili rozmyślań doszedł do wniosku, że on się nie zakochuje, to w nim się zakochują i miał zamiar rozkochać w sobie piękną kobietę.
- Znowu się spotykamy. – Rzucił dosiadając się do niej. Podniosła wzrok znad kartki i jej źrenice gwałtownie się rozszerzyły.
- Reus.- Syknęła przez zęby z hukiem zamykając notatnik.- Czegoś potrzebujesz?
- Ciebie.- Odparł biorąc w ręce jej notatnik oraz posyłając jej cudowny łobuzerski uśmiech, przyłapała się na tym, że chciałaby widzieć go częściej i więcej. – Pamiętnik? – Pomachał jej nim przed nosem po czym się zaśmiał.
- Oddaj to! – Fuknęła wyciągając ręce, jednak Reus był zwinniejszy i już zaczął czytać pierwsze strony.
- Co to ma być? Szukasz kogoś? – Zapytał widząc furę notatek i różnych kombinacji nazwisk z imionami.
- Nie twój interes Reus, zejdź mi z oczu!
- Klopp? Tak się składa, że znam mężczyznę o tym nazwisku. – Marysia wzniosła oczy ku niebu i westchnęła.- Mogę Ci pomóc.
- Naprawdę? – Nadzieja w niej odżyła, spojrzała prosto w zielone tęczówki piłkarza i zatopiła się w nich, poczuła rumieńce wypełzające na twarz, serce zabiło szybciej. Niewiele myśląc spuściła wzrok mając nadzieję, że sportowiec nie widział jak ona na niego reaguje. Zauważył.
- Naprawdę. Przysługa za przysługę.- Odparł z cwaniackim uśmieszkiem.
- Czego chcesz?
- Jeszcze nie wiem, coś wymyślę. Na początek, co robisz dziś wieczorem? Powinniśmy omówić spotkanie z Kloppem.- Bawił się jej filiżanką cały czas bacznie ją obserwując.
- Będę w domu, z chłopakiem.
- Będziesz w restauracji. Ze mną. – Wstał z krzesła zabierając z oparcia kurtkę. Widzimy się tutaj o dziewiętnastej.
-Chwila, co ty w ogóle tu robisz? Nie mieszkasz w Dortmundzie? – Zapytała zanim odszedł.
- Dowiesz się wieczorem.- Ponownie obdarzył ją łobuzerskim uśmiechem i wyszedł, zostawiając ją samą z bałaganem w głowie.

Ciężko wzdychając opadła na krzesło i rozejrzała się po Sali, kawiarenka w której była nie należała do drogich, eleganckich ani ekskluzywnych. Nie miała zielonego pojęcia co Marco w niej robił. Zarabiał grube miliony, dlaczego nie chodził do lepszych kawiarni? Czy obawiał się paparazzich czyhających na niego na każdym kroku? Myślała, że chociaż tu, w kawiarni gdzie chodzili głownie studenci chcący popracować, będzie miała spokój. Będzie miała swój azyl, gdzie na spokojnie poukłada sobie myśli w głowie i zrozumie całą sytuację. Swoim pojawieniem się Reus wszystko tylko jej pokomplikował. Nie wiedziała czego ma się po nim spodziewać, ani po dzisiejszej kolacji. Nie chciała na nią iść, ale była ciekawa co sportowiec przed nią ukrywa. Co prawda nie miała konkretnych planów, ale Ian był wielkim problemem. Co miała mu powiedzieć? Po ostatniej sytuacji nie było szans, żeby bez problemu udało jej się wyjść bez niego. Poza tym, te morderstwa, sama by się obawiała wracać w nocy do domu. Reus zdawał się nie należeć do dżentelmenów, którzy odprowadzają swoje ukochane pod dom, słodko całując je na ganku. W jej mniemaniu piłkarz należał do tych bezdusznych przystojniaków, którzy podrywają kobietę, spędzają z nią noc a potem zostawiają karteczkę z napisem „Zapomnij.” Bądź wychodzą bez słowa nie interesując się uczuciami drugiej osoby. Czy Marco faktycznie taki był? Sprawiał takie wrażenie, ale nie powinno się oceniać ludzi zbyt pochopnie i potem żałować. Przecież nie każdy jest taki na jakiego wygląda. Z rozmyślań o przystojnym mężczyźnie wyrwał ją sygnał przychodzącej wiadomości. Odczytawszy ją, opuściła kawiarenkę i udała się w drogę powrotną do domu. Ian niedługo miał wrócić, a ona nie chciała mu się narazić jeszcze bardziej. Nadal miała wrażenie, że Sheller nie do końca wybaczył jej zaistniałą sytuację. 

Witam wszystkich ♥ 
Jako nowa autorka chciałam się przywitać i zacząć czymś przyjemnym, więc zostawiam Wam to na górze ^. Czy Wam się spodoba, nie wiem, dajcie znać w komentarzach ♥ 
Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodę swoją pisaniną :D 
Chciałabym się również przedstawić, więc: 
Nazywam się Gosia, chodzę do liceum i już nie wiem co powiedzieć XD Więc, tak w skrócie, interesuję się piłką nożną (co chyba widać), kocham siatkówkę oraz skoki narciarskie. Kibicuje wielu drużynom jak i skoczkom ♥ Pisać zaczęłam już w gimnazjum, ale zawsze do szuflady :D Kocham koty, oglądać seriale i czytać książki:) 
Mam nadzieję, że mnie polubicie chociaż trochę :D 
Tymczasem, zostawiam Was z siódmym rozdziałem, proszę o komentarze i dziękuję za przeczytanie! :D ♥ 

4 komentarze:

  1. Dzień doobry..a właściwie to dobry wieczór!;)
    Witamy w świecie bloga! :D
    Rozdział świetny! Masz super styl pisania! Idealna długość i zakończenie w najgorszym możliwym momencie...skąd ja to znam? A tak, czytam to u siebie na blogu w komentarzach haha:)) Mamy coś wspólnego (poza miłością do piłki i kotków♡ ;) )
    Życzę Ci dużo dużo weny i pomysłów! Już się nie mogę doczekać ich kolacji! Coś mi mówi ze będzie ciekawie!:)
    Pozostali mi cierpliwie czekać!;)
    Do następnego!;*
    PS. Zapraszam też do siebie: mr11-bvb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejuś, dziękuję bardzo za ciepłe słowa, to naprawdę wiele znaczy ♥
      Oczywiście poczytam ♥

      Usuń
  2. Świetny rozdział. Naprawdę. Można powiedzieć, że zaczęłaś z przytupem. ;) Jako że mi się spodobało, zostanę tu aż do końca historii. Nie mogę się doczekać, jaki los zgotujesz bohaterom i czym zaskoczysz. No to co? Witamy na bloggerze. ;D A w wolnym czasie zapraszam na mój profil, gdzie znajdziesz linki do moich opowiadań i dowiesz się czegoś o mnie - oczywiście jeśli masz czas i ochotę. ;) Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy