"Pamiętaj, że czasami nasze wyobrażenie drugiej osoby, niewiele ma wspólnego z tym, kim ona naprawdę jest"
Kubek
z parującą, czarną kawą stał samotnie na stole. Mary przygotowując się do
wyjścia, kompletnie zapomniała o pozostawionym napoju. Biegała z pokoju do
pokoju, myśląc co jeszcze musi zrobić. Ian czekał już przy drzwiach, z
uśmiechem na ustach obserwując poczynania kobiety. Po kilku minutach z torebką
w ręce i wielką szopą na głowie Marysia dołączyła do swojej drugiej połówki.
Cała w skowronkach udała się do samochodu zająć swoje miejsce pasażera. Droga
do galerii handlowej zajęła im niecałe pół godziny. Nie było korków w związku z
czym obydwoje w świetnych humorach udali się na podbój sklepów. Zakupy musieli
zrobić ze względu na dzisiejsze, wieczorne przyjęcie na które został zaproszony
Ian wraz z osobą towarzyszącą, którą oczywiście była Marysia. Sheller traktował
to przyjęcie jak każde inne, nic dla niego nie znaczyło. Musiał stać kilka
godzin i uśmiechać się do potencjalnych klientów, a Marysia? To do niej
należało oczarowanie wszystkich mężczyzn aby ci zainteresowali się jej
ukochanym. W związku z tym, wybór ubrań Iana, zajął im kilkanaście minut, z
Mary było gorzej. Wchodziła do każdego sklepu, uważnie obserwowała wiszące na
wieszakach kreacje, jednak żadna jej nie pasowała, w każdej widziała jakieś
mankamenty. Ta za ciasna, w tej wygląda grubo, ta jest mało uroczysta. Po
godzinach męczących wojaży między sklepami, usiedli w małej kawiarence, gdzie
obydwoje zamówili sobie po kawie.
-
Mary, ty naprawdę wyglądasz idealnie w każdej sukience. – Rzucił mężczyzna, wygodnie
siedzący na krzesełku. Mary słysząc te słowa skrzywiła się i westchnęła.
- Dla Ciebie, ja muszę znaleźć coś idealnego,
rozumiesz? Muszę znaleźć coś w czym będę wyglądać zjawiskowo.
-
Przecież już wyglądasz zjawiskowo. – Puścił jej oczko i dopił kawę.
Następne
godziny, również spędzili na poszukiwaniach. Kiedy już tracili nadzieję, Mary
między wieszakami dostrzegła długą, czarną suknię. Zawładnęła jej sercem od
pierwszych chwil. Kilka minut później, po przymiarce i dokładnym wypytaniu Iana
czy na penwo leży dobrze, była już jej. Z wielkim uśmiechem na ustach opuściła
galerię. Miała idealną sukienkę, do której oczywiście dokupiła parę butów oraz
torebkę. Obydwoje wrócili do domu nadal w świetnych humorach, mimo, że byli
niesamowicie zmęczeni.
Ledwo
wskazówka na zegarze pokazała godzinę czwartą, Marysia zabarykadowała się w
jednej z łazienek. Spędziła tam blisko dwóch godzin, ostatnie poprawki,
spryskała szyję perfumami i wyszła. Słyszała jak Ian przez telefon potwierdza
ich dzisiejsze przybycie. Niewątpliwie był w kuchni, tam też się udała. Gdy
tylko przeszła przez próg Sheller podniósł wzrok. Zaniemówił na jej widok,
obejrzał ją od góry do dołu z wielkim uśmiechem na twarzy.
-
Wyglądasz perfekcyjnie.- Wydusił w końcu, nie mogąc oderwać od niej wzroku.
-
Dziękuję kochanie, ty też niczego sobie. – Puściła mu oczko i zaśmiała cicho.
-
Skoro jesteś już gotowa to możemy jechać.
Jak
powiedział tak zrobili, do lokalu w którym organizowane było przyjęcie
prowadziły głownie zakorkowane ulice w związku z czym ich podróż z planowanych
czterdziestu minut przedłużyła się do ponad godziny. Mimo korków Ian był
spokojny, Mary lustrowała go wzrokiem. Zdawał się nad czymś intensywnie myśleć,
tylko nad czym? Przecież szykował im się wieczór polegający głównie na dobrej
zabawie w towarzystwie kontrahentów jej ukochanego. Niby słyszała, że chodzi o
jakąś reklamę w której ma brać udział ktoś sławny, ale czy to miało życzenie?
Ian nie raz załatwiał interesy z osobami z wyższych sfer i nigdy nie sprawiało
mu to problemu, czy coś się zmieniło? Tymczasem, w trakcie intensywnych
rozmyślań pary, w drugim końcu Berlina Marco Reus zastanawiał się jak dojechać
na rzeczone przyjęcie. Wraz ze swoim przyjacielem Aubą zakwaterowani zostali w
jednym pokoju, jednak to nie zmieniało faktu, że obydwoje nie mieli pojęcia co
zrobić z dojazdem.
-
Mówię ci Marco, zamów taksówkę i tyle. Będzie najprościej. – Rzucił Auba
wiążący krawat przed lustrem, kątem oka widział jak jego przyjaciel męczy się z
mapą.
-
W sumie to masz racje, chyba tak będzie najprościej.
-
Zdecydowanie.- Odparł ze śmiechem.
Panowie
wyszli z hotelu kilka minut później na podjeździe zastając część drużyny,
jednak tamci pochłonięci byli rozmową. Żadnemu ze sportowców nie chciało się
iść na bankiet organizowany przez twórcę nowej reklamy w której brać udział
miała cała drużyna. Lubili promować drużynę na wszelakie sposoby, jednak takie
przyjęcia należały do najnudniejszych. Przez cały wieczór stać mieli z
kieliszkiem szampana w dłoni i niczym więcej. Nie wspominając już o tym, że
zazwyczaj nie było tam nikogo ciekawego, jeśli zdarzała się jakaś ładna kobieta
albo była zajęta przez szefostwo albo była hostessą. Żadna z tych opcji nie
interesowała piłkarzy. Oczywiście oprócz Marco, który podrywał każdą którą się
da. Dla niego to czy kobieta była zajęta czy nie, nie miało większego
znaczenia. Liczyło się tylko to, że chciała mu się oddać, reszta to szczegóły.
-
Stary mam nadzieje, że dzisiaj darujesz sobie panienki.- Rzucił Auba po kilku
minutach ciszy w taksówce. Zdziwiony Reus zmierzył go wzrokiem.
-
Czemu niby?
-
Mamy razem pokój? Jak to sobie wyobrażasz? – Zapytał, a Marco się zaśmiał.
-
No to będzie ciekawe.- Pokazał ząbki w uśmiechu i dostał kuksańca w bok od
przyjaciela.
-
Daruj sobie chociaż na jedną noc Romeo.
-
Pomyślę.- Odparł Marco spoglądając za okno.
Do
Sali gdzie organizowany był bankiet dotarli kilkanaście minut przed czasem. Nie
było tam zbyt wielu osób, gdzieniegdzie kręciły się hostessy z szampanem i
drogim winem na tacach. Marco westchnął zdając sobie sprawę z tego, że to
przyjęcie będzie należało do tych nudnych. Nawet pracujące tam kobiety nie
odznaczały się urodą i nie wywołały specjalnego zainteresowania Marco, mimo iż
ten sam w sobie wzbudził ogromne wśród nich. On i Auba zostali poczęstowani winem,
przystali na propozycję, oraz zaczęli przechadzać się po Sali. Wiele osób po
prostu stało z drugą połówką, bądź kolegą z którym tu przyszli. Nikt nie palił
się aby poznać piłkarzy, co akurat było jak najbardziej na plus dla nich.
Szykował się spokojny i przyjemny wieczór. Marco przeszkadzało jedynie, że w
pobliżu nie było żadnej pięknej kobiety. Przynajmniej do czasu, gdy do Sali
weszli Ian wraz Mary. Tak jak sportowcy, zostali poczęstowani winem, jednak
mężczyzna, ze względu na samochód odmówił. I poza tym, nie lubił pić gdy miał
do załatwienia sprawy służbowe. Mary szybko ogarnęła wzrokiem salę, nie
zobaczyła nikogo znajomego, jednak po chwili dołączył do nich wspólnik Iana.
-
Wreszcie jesteście, myślałem, że się tu zanudzę.- Rzucił, był uśmiechnięty od
ucha do ucha. Jak zawsze rozsiewał wokół siebie pozytywną energię.
-
Daj spokój, piłkarze nie są przecież tacy nudni.
-
Piłkarze? – Zapytała szczerze zdziwiona Marysia rozglądając się na boki.
-
Nie wiedziałaś? Ian, nic jej nie powiedziałeś?
-
Jakoś nie było okazji.- Wyszczerzył się Sheller z nadzieją, że Mary mu wybaczy.
-
Jakoś bym się przygotowała! – Oburzyła się.
-
Przecież wyglądasz zjawiskowo.- Dobry przyjaciel jej drugiej połówki puścił jej
oczko, a ona perliście się zaśmiała.
-
Schlebiasz mi, dziękuję.
Rozglądając
się po Sali ponownie, zauważyła Reusa kontemplującego jej wdzięki. Zapamiętała
go z meczu i coś jej się zdawało, że łatwo się od niego nie uwolni. Puścił jej
oczko, jednak nie dostał odpowiedzi. Jedyna kobieta w jego typie na bankiecie,
całkowicie go zignorowała. Szturchnął lekko Aubę stojącego nieopodal.
-
Co jest?
-
Widzisz tę kobietę w czarnej sukience? – Wskazał ruchem głowy Marysię, tak
dyskretnie jak tylko mógł.
-
No widzę, bardzo w twoim typie. Czemu jeszcze tu stoisz, a nie jesteś z nią w
hotelu? – Zapytał ze śmiechem patrząc na zdesperowanego przyjaciela.
-
W sumie, to nie wiem. Trzymaj kciuki!- Odparł Reus i ruszył ku samotnie
stojącej kobiecie. Zastanawiał się gdzie zniknęli jej towarzysze, lecz tylko
przez chwilę. Gdy tylko do niej dotarł wszystko inne przestało mieć znaczenie.
Mary się odwróciła słysząc kroki.
-
Słynny Marco Reus, przykro mi, nie ja rozdaje tu wino.
-
Przecież doskonale wiesz, że nie o to mi chodzi.
-
Do łóżka też się nie dam zaciągnąć.- Puściła mu oczko, a on się zaśmiał.
-
A ty tylko o jednym, może najpierw mnie poznasz, potem ocenisz?
-
Mieliśmy okazje się poznać, pamiętasz? – Przypomniała mu ich pierwsze spotkanie
zaraz po meczu, cicho przeklął pod nosem. – Tyle poznawania ciebie mi
wystarczy. Żegnam panie Reus.- Odparła jedynie i ruszyła w przeciwną mu stronę.
Auba
obserwujący to z drugiej strony Sali śmiał się do rozpuku z nieporadności
przyjaciela. Pierwszy raz jakaś kobieta mu odmówiła, jemu! Wielkiemu Marco
Reusowi który mógł mieć każdą, pytanie, czy mógł mieć? Marco niezadowolony z
nieudanego podrywu szybko zwinął się wraz z przyjacielem do hotelu. Mary z
Ianem zostali prawie do końca, kobieta przemilczała zaistniałą z Reus’em
sytuację, poza tym, nie chciała do tego
wracać. Ian nie pytał, więc ona nic nie mówiła. Wyczerpana wielogodzinnym
staniem w szpilkach poprosiła ukochanego, żeby wrócili do domu. Tak też się
stało. Gdy Mary już przygotowała się do snu, usiadła w kuchni gdzie kilka dni
wcześniej tak bardzo męczyły ją myśli. Czy to możliwe, że spodobała się
Reusowi? Od dawna nikt z nią nie flirtował, zawsze jak gdzieś wychodziła była z
Ianem więc żaden mężczyzna nie miał szans. A ona coraz rzadziej czuła się
piękna i chciana, jak za czasów studiów. Wspomnienie lat studenckich,
przywiodło jej na myśl Klaudię. Czy za nią tęskniła? Bardzo, przyjaźniły się
wiele długich i pełnych cudownych chwil lat. Czasem się kłóciły, ale większość
czasu spędzały razem, zawsze uśmiechnięte. Klaudia była najcudowniejszą
przyjaciółką jaką mogła sobie wymarzyć, była na miejscu zawsze gdy Marysia jej
potrzebowała, lecz czy ta była zawsze gdy Klaudia jej potrzebowała? W trakcie
rozmyślań, nie usłyszała nawet zbliżającego się Iana, w związku z czym gdy
położył dłonie na jej ramionach, podskoczyła wystraszona.
Następnego
dnia rano, Mary krzątała się po kuchni szykując ukochanemu śniadanie. Lecz gdy
tylko wszedł do kuchni uprzedził kobietę, że nie ma czasu dziś jeść.
-
Dzwonił do mnie przyjaciel, mówił, że ma spis mężczyzn którzy byli dawcami
mniej więcej w tamtym okresie. Jest ich wielu, musiałabyś sama się nad tym
pomęczyć. Dasz radę?
-
Pewnie!- Krzyknęła ucieszona i złożyła na ustach ukochanego słodki pocałunek.
-
Będę za godzinę z listą.- Powiedział i wybiegł z domu.
Jak
obiecał, godzinę później dowiózł jej listę, lecz był już spóźniony, w związku z
czym poleciał do pracy. Mary to nie przeszkadzało. Jedyne co jej przeszkadzało
to pustka w domu, oraz przerażająca cisza. Nie chcąc przebywać w domu pełnym
złowrogiej ciszy udała się do pobliskiej kawiarenki w której zajęła miejsce jak
najbliżej okna. Wyjęła swój notes wraz z listą i zaczęła przeglądać dostarczone
jej dokumenty.
Spoglądał
na nią. Bacznie obserwował każdy jej ruch. Ona jakby zdawała się go nie
zauważać, piła kawę pilnie coś notując. Raz na jakiś czas się rozglądała, jakby
w poszukiwaniu kogoś, może odczuwała wzrok blondyna na sobie? Pierwszy raz w
życiu wahał się co do następnego kroku, podejść? Zostać? Nie miał nic do
stracenia, a może jednak miał? Od dawna, może nigdy nie czuł czegoś tak
intensywnego do ledwo poznanej kobiety. Nie wiedział czy to miłość, czy może
raczej pociąg? Po chwili rozmyślań doszedł do wniosku, że on się nie zakochuje,
to w nim się zakochują i miał zamiar rozkochać w sobie piękną kobietę.
-
Znowu się spotykamy. – Rzucił dosiadając się do niej. Podniosła wzrok znad
kartki i jej źrenice gwałtownie się rozszerzyły.
-
Reus.- Syknęła przez zęby z hukiem zamykając notatnik.- Czegoś potrzebujesz?
-
Ciebie.- Odparł biorąc w ręce jej notatnik oraz posyłając jej cudowny
łobuzerski uśmiech, przyłapała się na tym, że chciałaby widzieć go częściej i
więcej. – Pamiętnik? – Pomachał jej nim przed nosem po czym się zaśmiał.
-
Oddaj to! – Fuknęła wyciągając ręce, jednak Reus był zwinniejszy i już zaczął
czytać pierwsze strony.
-
Co to ma być? Szukasz kogoś? – Zapytał widząc furę notatek i różnych kombinacji
nazwisk z imionami.
-
Nie twój interes Reus, zejdź mi z oczu!
-
Klopp? Tak się składa, że znam mężczyznę o tym nazwisku. – Marysia wzniosła
oczy ku niebu i westchnęła.- Mogę Ci pomóc.
-
Naprawdę? – Nadzieja w niej odżyła, spojrzała prosto w zielone tęczówki
piłkarza i zatopiła się w nich, poczuła rumieńce wypełzające na twarz, serce
zabiło szybciej. Niewiele myśląc spuściła wzrok mając nadzieję, że sportowiec
nie widział jak ona na niego reaguje. Zauważył.
-
Naprawdę. Przysługa za przysługę.- Odparł z cwaniackim uśmieszkiem.
-
Czego chcesz?
-
Jeszcze nie wiem, coś wymyślę. Na początek, co robisz dziś wieczorem?
Powinniśmy omówić spotkanie z Kloppem.- Bawił się jej filiżanką cały czas
bacznie ją obserwując.
-
Będę w domu, z chłopakiem.
-
Będziesz w restauracji. Ze mną. – Wstał z krzesła zabierając z oparcia kurtkę.
Widzimy się tutaj o dziewiętnastej.
-Chwila,
co ty w ogóle tu robisz? Nie mieszkasz w Dortmundzie? – Zapytała zanim odszedł.
-
Dowiesz się wieczorem.- Ponownie obdarzył ją łobuzerskim uśmiechem i wyszedł,
zostawiając ją samą z bałaganem w głowie.
Ciężko
wzdychając opadła na krzesło i rozejrzała się po Sali, kawiarenka w której była
nie należała do drogich, eleganckich ani ekskluzywnych. Nie miała zielonego
pojęcia co Marco w niej robił. Zarabiał grube miliony, dlaczego nie chodził do
lepszych kawiarni? Czy obawiał się paparazzich czyhających na niego na każdym
kroku? Myślała, że chociaż tu, w kawiarni gdzie chodzili głownie studenci
chcący popracować, będzie miała spokój. Będzie miała swój azyl, gdzie na
spokojnie poukłada sobie myśli w głowie i zrozumie całą sytuację. Swoim
pojawieniem się Reus wszystko tylko jej pokomplikował. Nie wiedziała czego ma
się po nim spodziewać, ani po dzisiejszej kolacji. Nie chciała na nią iść, ale
była ciekawa co sportowiec przed nią ukrywa. Co prawda nie miała konkretnych
planów, ale Ian był wielkim problemem. Co miała mu powiedzieć? Po ostatniej
sytuacji nie było szans, żeby bez problemu udało jej się wyjść bez niego. Poza
tym, te morderstwa, sama by się obawiała wracać w nocy do domu. Reus zdawał się
nie należeć do dżentelmenów, którzy odprowadzają swoje ukochane pod dom, słodko
całując je na ganku. W jej mniemaniu piłkarz należał do tych bezdusznych
przystojniaków, którzy podrywają kobietę, spędzają z nią noc a potem zostawiają
karteczkę z napisem „Zapomnij.” Bądź wychodzą bez słowa nie interesując się
uczuciami drugiej osoby. Czy Marco faktycznie taki był? Sprawiał takie
wrażenie, ale nie powinno się oceniać ludzi zbyt pochopnie i potem żałować.
Przecież nie każdy jest taki na jakiego wygląda. Z rozmyślań o przystojnym
mężczyźnie wyrwał ją sygnał przychodzącej wiadomości. Odczytawszy ją, opuściła
kawiarenkę i udała się w drogę powrotną do domu. Ian niedługo miał wrócić, a
ona nie chciała mu się narazić jeszcze bardziej. Nadal miała wrażenie, że
Sheller nie do końca wybaczył jej zaistniałą sytuację.
Witam wszystkich ♥
Jako nowa autorka chciałam się przywitać i zacząć czymś przyjemnym, więc zostawiam Wam to na górze ^. Czy Wam się spodoba, nie wiem, dajcie znać w komentarzach ♥
Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodę swoją pisaniną :D
Chciałabym się również przedstawić, więc:
Nazywam się Gosia, chodzę do liceum i już nie wiem co powiedzieć XD Więc, tak w skrócie, interesuję się piłką nożną (co chyba widać), kocham siatkówkę oraz skoki narciarskie. Kibicuje wielu drużynom jak i skoczkom ♥ Pisać zaczęłam już w gimnazjum, ale zawsze do szuflady :D Kocham koty, oglądać seriale i czytać książki:)
Mam nadzieję, że mnie polubicie chociaż trochę :D
Tymczasem, zostawiam Was z siódmym rozdziałem, proszę o komentarze i dziękuję za przeczytanie! :D ♥
Dzień doobry..a właściwie to dobry wieczór!;)
OdpowiedzUsuńWitamy w świecie bloga! :D
Rozdział świetny! Masz super styl pisania! Idealna długość i zakończenie w najgorszym możliwym momencie...skąd ja to znam? A tak, czytam to u siebie na blogu w komentarzach haha:)) Mamy coś wspólnego (poza miłością do piłki i kotków♡ ;) )
Życzę Ci dużo dużo weny i pomysłów! Już się nie mogę doczekać ich kolacji! Coś mi mówi ze będzie ciekawie!:)
Pozostali mi cierpliwie czekać!;)
Do następnego!;*
PS. Zapraszam też do siebie: mr11-bvb.blogspot.com
Jejuś, dziękuję bardzo za ciepłe słowa, to naprawdę wiele znaczy ♥
UsuńOczywiście poczytam ♥
Świetny rozdział. Naprawdę. Można powiedzieć, że zaczęłaś z przytupem. ;) Jako że mi się spodobało, zostanę tu aż do końca historii. Nie mogę się doczekać, jaki los zgotujesz bohaterom i czym zaskoczysz. No to co? Witamy na bloggerze. ;D A w wolnym czasie zapraszam na mój profil, gdzie znajdziesz linki do moich opowiadań i dowiesz się czegoś o mnie - oczywiście jeśli masz czas i ochotę. ;) Pozdrawiam. :*
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ♥ Wpadnę na pewno :D
Usuń