'God know we tried'
Siedziała na niesamowicie twardym łóżku trzymając w rękach
szydełko wraz z poplątaną w przepiękny wzór włóczką, słone łzy spływały jej po
policzkach nie przeszkadzając jednak w kontynuowaniu pracy. Mimo młodego wieku,
babcia zdążyła nauczyć ją dwóch pięknych wzorów, które bez przerwy powtarzała.
Miały już w domu kilkanaście takich samych serwetek, które zawzięcie tworzyła,
ale jej mamie to nie przeszkadzało, kochała dzieła swojej córki. Mała
dziewczynka westchnęła odkładając prawie skończoną robótkę na szafeczkę obok
łóżka. Wstała powoli wyjmując z dłoni drobne kabelki, usiadła przy oknie
spoglądając na plac zabaw znajdujący się na dole, tak strasznie im zazdrościła.
Tak bardzo chciała zbiec na dół gdzie bawili się jej rówieśnicy. Bladoróżowa
chustka, którą mała Marysia nosiła na sobie już od kilku dobrych miesięcy
niesamowicie ją drażniła, nienawidziła jej. Tęskniła za swoimi pięknymi blond
włosami niegdyś sięgającymi pasa. Miała najdłuższe włosy w przedszkolu i była z
tego taka dumna, a teraz? Nie miała już nawet jednego włoska. Przetarła łzy
pachnącymi chusteczkami, które zawsze kupowała jej mama, żeby chociaż trochę
pocieszyć swoją córeczkę. Zdawała sobie sprawę z tego, że każda wizyta w
szpitalu może być ostatnią. Dziewczynka potrzebowała przeszczepu, ale żadne z
rodziców nie przeszło pozytywnie badań. Białaczka małej Marysi niszczyła
niegdyś szczęśliwą kobietę, Pani Basia ponad wszystko kochała swoją jedyną
córeczkę. Tęskniła za jej perlistym śmiechem, pięknym uśmiechem, tym błyskiem w
jej głębokich niebieskich oczach. W momencie, kiedy jej dziecko trafiło do
szpitala, świat obydwóch kobiet legł w gruzach. Dziewczynka niewiele z tego
wszystkiego rozumiała, ale jej rodzicielka, aż za dobrze. Jej mała córeczka
mogła umrzeć. Przyjmowała tak bardzo niszczącą ją chemię, przechodziła setki
badań. Straciła swoje przyjaciółki, włosy które uwielbiała, Pani Basia również
je kochała. Uwielbiała wracać z pracy i czesać włosy małej w kłosa, tak jak
lubiła najbardziej. Nie było jej to dane. Niestety. Jej wizyty w szpitalu były
rzadkie, nie dlatego, że los dziewczynki ją nie obchodził, wręcz przeciwnie.
Brała jak najwięcej zmian aby móc zapłacić za wszystko, za rachunki, pobyt w
szpitalu, który nie należał do tanich. Kontakt z byłym już mężem był bardzo
rzadki. Ostatni raz rozmawiała z nim kiedy prosiła, aby zrobił badania, czy
może być dawcą szpiku dla swojej córeczki. Nie mógł. Spodziewała się tego, lecz
za każdym razem, kiedy widziała lekarza, kiełkowała w niej nadzieja, że może
tym razem się uda, tym razem znajdą dawcę, który ocali życie Marysi. Liczyła na
to, jedyne dzięki czemu się trzymała to nadzieja. Cicho zapukała do pokoju, w
którym powinna znajdować się jej córeczka.
- Marysiu? Mogę?
- Tak, wejdź mamo.- Dziewczynka zeskoczyła z parapetu
wbiegając wprost w ramiona swojej rodzicielki. Stęskniła się za nią. Kochała
kiedy przychodziła, przynajmniej wtedy nie czuła się samotna. W szpitalu lubił
ją jedynie wesoły Pan doktor Andrzej i urocza pielęgniarka Pani Róża. Obydwoje
przychodzili do dziewczynki tak często jak mogli, jednak natłok obowiązków
dawał im możliwość spędzenia jedynie kilku minut w towarzystwie sześciolatki.
Usiadły we dwie na łóżku, rozkoszując się swoim towarzystwem. Obydwie zdawały
sobie sprawę, że wizyta Pani Basi nie
potrwa długo. Musiała bowiem pędzić na drugą zmianę, niewiele po osiemnastej
miała tramwaj a zegarek wskazywał już siedemnastą trzydzieści siedem.
Uśmiechnęła się delikatnie do córeczki i złapała ją za bladą dłoń. Wiotczała z
dnia na dzień, była coraz słabsza, bledsza, nie walczyła już, nie miała siły.
Ciszę panującą między dwoma kobietami przerwało rytmiczne pukanie do drzwi.
- Witaj Marysiu! Witam również Panią.- Jak zawsze
uśmiechnięty Pan Andrzej wpadł do Sali. Był niesamowicie energicznym mężczyzną
i patrząc na niego samemu miało ochotę się biegać, skakać. Po prostu cieszyć
życiem, dlatego też był ulubionym wujkiem małej dziewczynki.
- Dzień dobry Panu.- Odezwała się Pani Basia, a jej córeczka
tylko uśmiechnęła. Nie miała już siły nawet mówić, nie chciała próbować.
- Mógłbym prosić Panią na moment do mnie? Mam do Pani pewną
sprawę.- Westchnął lekarz, mama Marysi wstała ze szpitalnego krzesełka. Wyszła
z nieprzyjemnej Sali wraz z doktorem, zostawiając małe dziecko samo. Przeszli
cały brudno niebieski korytarz, dobrze wychowany mężczyzna tuż po czterdzieste
otworzył jej drzwi i wpuścił do środka. Gabinet lekarza był taki sam jak
wszystkie, biurko, na nim komputer, pieczątka, recepty, kilka długopisów, sporo
kart pacjentów. Wyjął jedną z wierzchu, była Marysi. Niestety często musiano
wpisywać do niej kolejne leki podawane dziewczynce. Pani Basia dzielnie się
trzymając patrzyła wyczekująco na Pana Andrzeja, cicho westchnął.
- Proszę Pani, chciałbym przekazać Pani dobrą wiadomość.-
Potarł skronie, a zmarszczka na środku czoła delikatnie pogłębiła. Uśmiechnęła
się. Nadzieja znowu w niej odżyła.
- Znalazł się dawca szpiku, jest okazem zdrowia, trenuje
piłkę nożną, jednakże, stawia on pewne warunki. – Zgodziłaby się na wszystko
byleby tylko jej córka była zdrowa, by znowu w pełni mogła cieszyć się życiem,
jak kiedyś, żeby wróciła jej ukochana Marysia, teraz był zaledwie cień tego, co
było kiedyś. Tęskniła za córką, tęskniła za nią naprawdę bardzo. Za swoją małą
ukochaną Marysią.
- Jakie?
- Chciałby, aby to pozostało tajemnicą.
- Nie ma problemu.- Rzuciła Pani Barbara i jej ulżyło. Jej
córeczka przeżyje, dostanie przeszczep. To była najlepsza wiadomość jaką
słyszała od wielu miesięcy.
~*~
- Lekarza! Proszę poproście kolejnego! Ona może tego nie
przeżyć! – Krzyk na Sali operacyjnej był dzisiaj wyjątkowo duży, lekarze w
zielonych fartuchach i zielonych maseczkach na twarzach operowali małą Marysię,
a jej mama wraz z babcią czekały przed salą strasznie się denerwując. Młody
mężczyzna – dawca szpiku również tam był. Chodził wzdłuż całego korytarza i
czekał. Czekał aż pozna dziewczynkę którą prawdopodobnie uratował. Ale co by
się stało, jeśli nigdy jej nie pozna? Jeśli dziewczynka umrze nawet nie
poznając prawdziwego życia?
Liczę, że nowa historia się spodoba i że tym razem wytrwam z Wami do końca :) Mam pomysły na większość rozdziałów, także z dodawaniem ich myślę problemu nie będzie ;) Oczywiście wszystko zależy od Was, bo to komentarze najbardziej motywują :) No i serdecznie zapraszam do obejrzenia zwiastunu do bloga ;) Link do niego znajduję się na górze w zakładkach ;) Enjoy x
zapowiada się cudownie *.* nie potrafię przewidzieć, co może się dalej wydarzyć :o jejku cieszę się, że wróciłaś! pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :* Wróciłam i zostaje :)
UsuńProlog smutny, ale zakończony swego rodzaju happy end'em. Uwielbiam postaci piłkarzy o wielkim sercu. Będę wpadać, choćby dlatego, że ładnie piszesz i chcę poznać dalszy ciąg tej historii. Jednocześnie w wolnym czasie zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, do następnego :)
Ciesze się, że przypadły Ci do gustu postacie xx I dziękuję bardzo :*
UsuńBardzo fajny rozdział :* Zapowiada się ciekawie więc zostaje i z niecierpliwością czekam na następny rozdział :* pozdrawiam i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńdroga-do-milowci. blogspot.com
Dziękuję bardzo x
UsuńŚwietny,świetny.Jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej*_*.Czekam na dalsze losy tej historii.Pozdrawiam;*
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńPodoba mi się początek ;) taki inny ;) czekam z niecierpliwością ;) =D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba ;) I dziękuję za komentarz x ;)
UsuńPodoba mi się początek ;) taki inny ;) czekam z niecierpliwością ;) =D
OdpowiedzUsuńAż mnie świerzbi,żeby zapytać się gdzie jest mój Szczęsny ale...NeverMind xx Prolog zajebisty xx Weny ♥
OdpowiedzUsuńMogłam się spodziewać :)) i dziękuję x
UsuńOjeju, obejrzałam zwiastun i aż mam dreszcze przysięgam! Strasznie mnie zainteresował Robert, bo o co chodzi Marco, to można się łatwo domyślić po nazwie bloga :P
OdpowiedzUsuńI czemu Jurgen nie chce, żeby Marysia wiedziała o nim. Nie rozumiem.
Dodaj coś szybko :*
Życzę weny i zapraszam do siebie :D
PS. Zapraszam na nowe opowiadanie, o Marco :)
Usuńhttp://brak-slow.blogspot.com/2015/03/prolog.html
Prolog!
Wszystko się wyjaśni, dziękuję za komentarz i oczywiście wpadnę x
UsuńZwiastun obejrzałam już trzeci raz i jakoś nie mogę przestać. A co, obejrzę jeszcze raz!
OdpowiedzUsuń-3 minuty później-
Nadal podoba mi się tak samo i równie mocno intryguje. Bardzo dobrze również dobrałaś piosenkę. Lana *.*
Dobrze, a teraz kilka słów o prologu.
Jest jakoś tak inaczej. I to zdecydowanie ogromny plus. Czytałam kiedyś historię gdzie jedną z głównych ról odgrywała choroba, a jakiś tam sportowiec był dawcą narządu, a po paru latach chora osóbka spotkała się z nim bla bla bla..... Ale tutaj wygląda to dużo bardziej intrygująco. Ciekawie przedstawiłaś początek, dzięki czemu chce się dowiedzieć dużo więcej.
Dlaczego Juergen nie chce znać Mary? Dlaczego Marco postanawia jej pomóc? I co z Robertem?
Kurde, zostanę tutaj. Zostanę, bo jestem cholernie ciekawa odpowiedzi na te pytania, i wydaję mi się, że to opowiadanie będzie się różnić od innych, gdzie bohaterowie zmagają się z poważną choroba. Taka moja intuicja:)
Nie pozostaję mi nic innego, jak życzyć Ci dużo, dużo weny, i czekać na rozdział. Trzymaj się, kochana:*
Oj miałam problem z piosenką ale moja ukochana Lana wygrała ;) Dziękuję bardzo za opinię x Mam nadzieję, że fabuła Cię nie zawiedzie :)
UsuńZaprosiłaś mnie do siebie, zatem przybyłam!
OdpowiedzUsuńZ małym poślizgiem, ale jestem! ;*
Zostaję na zawsze! *.* Zaczarowałaś mnie. ♥
Prolog wypełnił swą rolę. Zaintrygował. Nawet bardzo. Bardzo, bardzo. ♥
Na dodatek- bohaterowie. Cudowne. ;))
Mogłabyś informować mnie o nowościach w zakładce SPAM na którymś z moich blogów? :D
P.S.: Zapraszam także na prolog nowej historii u mnie!
http://leben-ist-zeichnen-ohne-radiergummi.blogspot.com/
Wow, dziękuję bardzo <3 Oczywiście będę informować x I oczywiście wpadnę! :)
UsuńHeeej: )
OdpowiedzUsuńZaprosiłaś mnie więc jestem i...nie żałuję: )
Mimo że to dopiero prolog to już kocham tego bloga <3
Z niecierpliwością czekam na nn<3
Buziaki: ***
Ps: cieszę się że wróciłaś: ) do bloggera: )
O i dzięki tobie zauważyłam brak zakładki: D
Dziękuję bardzo :) I cieszę się, że ktoś się cieszy z mojego powrotu :*
UsuńTo dopiero prolog, a ja już zakochałam się w tym opowiadaniu niecierpliwością czekam na I rozdział, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo xx I naprawdę mi miło, że tak mówisz ;)
UsuńNo powiem Ci, że mnie zaciekawiłaś i teraz już nie mam innego wyjścia jak tu u Ciebie zostać i czekać na rozwój wydarzeń ;D ♥
OdpowiedzUsuńJuż niecierpliwie czekam na rozdział ♥
No i oczywiście zapraszam do mnie na moje blogi :)
Aha zapomniałabym.. dodaję Twojego bloga do zakładek, żebym nie zgubiła go nigdzie :) ♥ No i oczywiście do obserwowanych ;D
Pozdrawiam, buuuziaki :*
Dziękuję bardzo ♥
UsuńHej.
OdpowiedzUsuńZaprosilas mnie więc jestem. Powiem, że pomysł na opowiadanie świetny. Prolog jest smutny, choc końcówka dająca nadzieję. Naprawdę świetnie piszesz. Myślę, że będę tu stała bywalczynia i na pewno będę komentować. Proszę informuj mnie na moim blogu, w dziale spam o nowych rozdziałach w miarę możliwości. I mam jeszcze jedną prośbę- byłoby mi bardzo miło gdybyś nastepnym razem gdy zajrzysz do mnie zostawiła po sobie komentarz nie tylko w dziale spam. Wiesz dobrze jak one motywuja, nie muszę tego tłumaczyć. Mysle, ze moje opowiadanie Cię zainteresuje, musisz tylko dać mu szansę :-)
Pozdrawiam i życzę duzo weny.
Ps. Zapomnialam zaprosic Cie na nowy rozdział do mnie- wczoraj się pojawil www.new-life-with-you-baby.blogspot.com
Dziękuję bardzo x i oczywiście będę ;) Wszystkie stare opowiadania postaram się nadrobić w miarę moich możliwości, jednak mam naprawdę zawalony miesiąc, sprawdzianami i innymi, także, może być ciężko, jednak na pewno w końcu wyjdę na prostą :)
UsuńCzekam :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMimo to że Reusem zbytnio się nie interesuje, opowiadanie zanosi się na bardzo ciekawe. Wiedz że z pewnością zostanę tu na dłużej. Mam nadzieję, że się odwdzięczysz i zajrzysz do mnie ;)
OdpowiedzUsuńfootball-life-and-love.blogspot.com
Dziękuję bardzo x oczywiście zajrzę :)
UsuńZaprosiłaś, więc się zjawiam :) Po obejrzeniu zwiastuna i przeczytaniu prologu stwierdzam, że ta historia zapowiada się niezwykle ciekawie ;) Dla mnie to będzie trochę odstępstwo od normy, bo jakoś tak się złożyło, z na mojej blogowej liście w większości figurują opowiadania o skoczkach i siatkarzach (co nie zmienia oczywiście faktu, że piłkarskie klimaty również bardzo mi odpowiadają) :) Piszesz ciekawie i przyjemnie i o to właśnie chodzi :* Bloga zaobserwowałam, więc analogicznie będę na bieżąco ;)
OdpowiedzUsuńTak więc do następnego :)
Pozdrawiam :)
Właśnie zauważyłam, dlatego zastanawiałam się czy zostawić link ale stwierdziłam że zaryzykuję i bardzo się cieszę, że się zjawiłaś :) Dziękuję za obserwacje i komentarz x
UsuńZprosiłaś, więc zajrzałam. Zapowiada się bardzo ciekawie, będę tutaj zaglądać częsciej.
OdpowiedzUsuńDo następnego :)
Życze weny i pozdrawiam ;)
Dziękuję bardzo x
OdpowiedzUsuńo kuźwa, popłakałam się ;-;
OdpowiedzUsuńale mam rozkminę... czy to Marco, czy... lewy będzie tym dawcą szpiku? xd chyba Lewy, co nie? :v
czekam na jedynkę :)
ps. zapraszam do mnie: http://alessandroschoepf-story.blogspot.com lub http://jestemtuz-obok.blogspot.com i zachęcam do pozostawienia swojego komentarza z opinią ;)
UsuńWszystko się okaże już niedługo x Dziękuję za komentarz :)
UsuńJest Marco jest git. Jest wyjustowane, czyli, chlamu nie ma. Tak przynajmniej podejrzewam. Jestem kupiona i mam zamiar zacząć czytać, pewnie od jutra w autobusie jeśli siedzące miejsce znajdę, bo dzisiaj już padam.
OdpowiedzUsuńjbc - mój tragiczny blog bo w przebudowie. http://sun-moon-true.blogspot.com/?m=1
Oki. Przeczytałam prolog i jest git. Swobodnie się czyta, bez (czasami zbędnych i przesadzonych u niektórych) nadto rowninietych artystycznych opisów. Stawiam na.... Marco. Zastanawiam się ile lat ma tu Marysieńka, bo chyba nie było napisane o ile uważnie czytałam. W sumie to podsunelas mi pewien pomysł z tym szpikiem. Spoko loko, nie ma kradzieży pomyslow, ale chyba coś wykminie u siebie z przeszczepem zarządów. Ogólnie podoba mi się opko i pewnie będę gościć często :> oczekuj komentarzy pod kolejnymi rodzialami.
OdpowiedzUsuń